Maksymalna liczba godzin zajęć wspomagających zaplanowanych do realizacji w okresie od dnia 31 maja 2021 r. do dnia 22 grudnia 2021 r. nie może przekroczyć iloczynu liczby oddziałów szkolnych, wynikającej z danych systemu informacji oświatowej, według stanu na dzień 31 marca 2021 r., i 10 godzin zajęć wspomagających (z tym że w Mając do czynienia z toksycznymi ludźmi musimy pamiętać, że bardzo często kłamią i manipulują innymi, dostosowując zachowania do ich własnych celów. Wpędzają nas w poczucie winy. Kontrolują nas, zastraszają, a nawet używają gróźb. Po spotkaniu z toksycznym człowiekiem czujemy się emocjonalnie wyczerpani. Radość jest we mnie, radość jest w nas Radości szukam cały czas Uśmiechem witam każdy dzień Sposobów jest wiele, smutki usuwam w cień Radość dostrzegam w ptakach śpiewaniu W skakaniu, graniu, podskakiwaniu Radości szukam w malowaniu W bieganiu, spaniu, prasowaniu W skrzynce, w słoiku, garnku kipiącym A nawet w polityku śmiesznie mówiącym W każdym promyku, błękicie nieba Jeśli wcześniej zdarzało ci się ulec dziecku i kupić mu coś, co nie było planowane to prawdopodobnie oduczenie go tego zwyczaju będzie wymagało trochę wysiłku. Dziecko będzie starało się cię „złamać”. Siła rodzica leży w spokoju, cierpliwości i konsekwencji. Przygotuj się na tę sytuację. Przemyśl to, co powiesz ruszczyk kolczasty, nostrzyk żółty, kasztanowiec zwyczajny, ruta, wąkrota azjatycka, gorzknik kanadyjski, oczar wirginijski w połączeniu z olejkami: cyprysowym, tymiankowym, rozmarynowym. Na koniec jeszcze jeden przepis znaleziony w jednej z publikacji naukowych. W obrzęku limfatycznym bardzo ważne jest oczyszczanie organizmu z toksyn. Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd. powered by Słownik DIKI korzysta z technologii przechowującej i uzyskującej dostęp do informacji w urządzeniu końcowym Użytkowników (w szczególności z wykorzystaniem plików cookies). Wchodząc na stronę akceptujesz Politykę Prywatności i wyrażasz zgodę na przechowywanie oraz uzyskiwanie dostępu do danych przez stronę w celu poprawy jakości przeglądania naszej witryny, analizy ruchu w naszej witrynie, a także wyświetlania spersonalizowanych treści promocyjnych i reklamowych. Nagłówek spełnił swoją funkcję – przykuł Twoją uwagę. Doskonale! Ten wpis będzie pełen sarkazmu, ironii i pytań, które pokażą Ci, czego nie robić, żeby nie zniechęcić sobą innych ludzi. Tylko nie bierz tego do siebie. Mam „cięty” język, ale wcale nie chcę Cię obrazić. Może czasami… chcę trochę Tobą potrząsnąć, ale to wszystko. Nie masz przecież 5 lat, żeby robić głupie miny i pokazywać mi język, kiedy coś Ci się nie spodoba. W ten prześmiewczy sposób chcę Ci tylko pokazać 10 błędów, które popełnia czasem każdy z nas. Mówię poważnie. Te zachowania, o których dzisiaj Ci powiem mogą zniechęcić do Ciebie innych ludzi. Możesz mi nie wierzyć, ale nie dziw się później, że ktoś Cię nie lubi, obgaduje albo trochę mocniej – przepraszam za wyrażenie… robi koło dupy. Bądźmy szczerzy. To może być problem z drugim człowiekiem, ale często to coś w Tobie może te reakcje prowokować. Dlatego słuchaj uważnie! Niezależnie od tego, czy masz 20 lat i szukasz ciekawych kumpli na studiach, z którymi od czasu do czasu będziesz chciał wyskoczyć gdzieś na miasto… czy jesteś 50-letnim biznesmenem w firmie odnoszącej międzynarodowe sukcesy… przeczytaj ten „prześmiewczy” artykuł z uwagą i zastanów się, czy czasem nie zachowujesz się podobnie. To dotyczy nas wszystkich. Zmień zachowania, o których piszę, a zobaczysz, że wkrótce ludzie zaczną widzieć w Tobie dobrego rozmówcę. Staniesz się człowiekiem godnym zaufania, a wszyscy będą chcieli spędzać z Tobą czas, bo każdy będzie czuł się przy Tobie po prostu dobrze. Chcesz tak? To czytaj. 1. Marudź, narzekaj, dramatyzuj Po co wstawać każdego dnia z uśmiechem na twarzy? Po co być szczęśliwym? Lepiej po prostu marudzić, że świat to okropne i niesprawiedliwe miejsce, a Ty masz po prostu pecha. Kojarzysz to uczucie, kiedy uderzysz się małym palcem o listwę albo jakiś mebel? Auu, aż mnie zabolało. Czasem mam wrażenie, że niektórych ludzi, tak jak mnie czasami palec, boli całe życie. Smutny wyraz twarzy przyklejony do buzi na cały dzień. Tak, że po kilku latach, nawet gdy masz neutralny wyraz twarzy, to i tak wygląda to tak, jakbyś się czymś martwił. Zauważyłeś, że z wiekiem opadają ludziom kąciki ust? Mówi się, że to czeka każdego z nas – bo grawitacja, bo to naturalne procesy starzenia się skóry. Ale wiesz co jest zabawne? Osoby, które mają pogodny wyraz twarzy dużo później tego doświadczają. To tak słowem wstępu, żebyś wiedział, że szybciej będziesz brzydki, jak Ci się zachce kiedyś marudzić i skamleć. Musisz zrozumieć, że nikt nie chce słuchać o Twoich problemach, dlatego przestań męczyć innych historiami o Twoich bolących plecach, o pracy, która Cię dołuje, o utraconej młodości, o dziewczynie, która odeszła 5 lat temu, a Ty dalej nie możesz się z tym pogodzić. W Polsce temat do ponarzekania to czasem klej w rozmowie, ale gdy przesadzasz, to staje się to po prostu męczące. Potrzebujesz się wypłakać jak dziecko? Czego się spodziewasz gadając z ludźmi o swoich problemach? Pamiętam znajomego, który mówił: „Ty stary, ale ja to ciągle nie mam pieniędzy”. To ja mu mówię: „To przestań pić”, a on na to: „Ale ja uwielbiam pić”. Czasem myślę, że zamiast głaskania po głowie, niektórzy ludzie potrzebują zimnego prysznica. Kogoś, kto by powiedział: „Zamknij się, przestań narzekać i zacznij żyć!”. Przestań tylko o tym gadać. Nikogo nie obchodzi Twoja 50-kilogramowa nadwaga, Twój kredyt na mieszkanie, czy ciąg do słodyczy. Jeśli Ci to przeszkadza, to zmień to i przestań truć tym innych i zabierać czas gadaniem o tym, czego i tak nie zamierzasz zmienić”. Jeśli masz doła i narzekasz, że musisz wstać jutro i pójść do pracy, której nienawidzisz, to może przyszedł czas, żebyś sobie dokładnie przeanalizował to, co robisz i jak spędzasz swój czas! Do diabła, przecież nie będziesz żył wiecznie. Nigdy więcej narzekania! Stać Cię na więcej, niż to. _______________________________________________________________________________________________________________ A jeśli zamiast problemów, chcesz mieć sukcesy, to kliknij w obrazek i zapisz się do Smart Life Akademii, w której nauczę Cię jak kompletnie zmienić swoje efekty i zrealizować wcześniejsze plany i marzenia. SLA to kurs, który pozwoli Ci na zmianę niezależnie od tego, czy chcesz zgubić zbędne kilogramy, spłacić dług, czy znaleźć pomysł na własny biznes. W Smart Life Academy przez 16 następnych tygodni będziesz zdobywał 1 kluczową umiejętność dziennie, w końcu ruszysz do przodu i dokonasz głębokiej zmiany w dowolnej dziedzinie życia. Efekt to już to, co należy do Ciebie. To sukces, z którego będziesz dumny, bo sam na ten sukces zapracujesz. Chcesz tak? Teraz możesz zrobić pierwszy krok. Smart Life Academy Uwolnij się od wewnętrznych ograniczeń i pokochaj swoje życie 2. Trzymaj się swoich poglądów nawet, gdy nie masz racji Wszedłeś w jakąś dyskusję z przekonaniem, że masz rację, ale w trakcie rozmowy okazało się, że się mylisz? Zrobiło Ci się głupio i teraz nie chcesz spalić się ze wstydu. Przez gardło Ci nie przejdzie: „Masz rację, pomyliłem się”. Dlaczego masz z tym problem? Dlaczego tak bardzo boisz się pomylić? Przecież to normalna kolej rzeczy. Nikt z nas nie jest alfą i omegą. Czy to nie przykre, że dziecko w szkole woli spuścić głowę w dół, zamiast spróbować udzielić odpowiedzi? Dlaczego czuje lęk przed popełnieniem błędu. Przecież to nie grzech – nie wiedzieć. Mamy prawo nie wiedzieć, do licha. Mówisz: „Ale babciu, to wcale tak nie jest, jak mówisz”, a babcia zdziwiona na to: „Nie, mówili o tym w telewizorze. Mylisz się!”. Ty mówisz: „Babciu, ale złą telewizję oglądasz. Zacznij książki czytać”. Czasami ludzie gadają tylko po to, żeby sprzedać Ci swój pogląd Czasem ludzi gadają, żeby gadać. Chcą sprzedać Ci swój pogląd. Przypomnij sobie ten moment, gdy dopytujesz człowieka, a jego opinia okazuje się być sprzeczna nawet z tym, co sam przed chwilą powiedział. Mówisz mu: „Przed chwilą powiedziałeś tak, a teraz mówisz tak”. Kojarzysz to zmieszanie? Wielu ludzi w tej sytuacji brnie w zaparte. Wiedzą, że się mylą, ale ważniejsze jest to, żeby bronić swoją… godność? Nieomylność? Nie zachowuj się jak osioł, który broni swojego zdania nawet wtedy, gdy się mylisz. Nikt tego nie lubi. Nie bądź uparty. Ale ostrzegam Cię. Jeśli zaakceptujesz to, że możesz nie wiedzieć wszystkiego, to jeszcze ludzie Cię polubią. Zobaczą, że nie jesteś nadętym dupkiem, tylko normalnym człowiekiem, który też czasem może się pomylić i zdaje sobie z tego sprawę. Chciałbyś wiedzieć co się dzieje, kiedy Twoja opinia zderza się z Twoim własnym światopoglądem? Gdy mówisz palaczowi: „Palenie jest złe dla Twojego zdrowia”, a on doskonale wie, że to prawda, to ma dwie opcje. Powie Ci: „To prawda, ale jestem uzależniony”. Albo powie Ci coś takiego, jak na przykład: „Na coś trzeba umrzeć”, „Moja babcia ma 89 lat, pali i żyje, więc to nie może chodzić o zdrowie. To genetyka!” A ten kaszel to też tak genetycznie przecież… urodziłem się z kaszlem. Ten dylemat w psychologii nazywa się dysonansem poznawczym. Tak, tak … To jest to nieprzyjemne uczucie, które pojawia się wtedy, gdy robisz coś, co nie jest zgodne z Twoimi postawami albo z tym, w co wierzysz. Czujesz ścisk w żołądku, bo rzuciłeś papierosy 3 lata temu, ale na imprezie dałeś się namówić „na buszka”. Musisz jakoś ten dysonans rozwiązać, więc możesz wtedy powiedzieć: „To był tylko jeden papieros” albo „Od okazjonalnego palenia na imprezach nic mi przecież nie będzie”. 3. Mów tylko o sobie Wiesz co jest najśmieszniejsze? Ludzie szukają magicznej techniki, czy sztuczki, która sprawi, że będą potrafili rozmawiać z ludźmi, ale i tak wszystko się zmienia, gdy zastosują tę jedną, prostą, ludzką metodę! Jeśli przeczytałbyś książkę: „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”, to może doszedłbyś do wniosku, że praktycznie większość zasad, które dotyczą budowania dobrej relacji z innymi ludźmi, sprowadza się do tego, żeby SŁUCHAĆ! Nie wierzysz? To jest sekret rozmowy z ludźmi. Jeśli myślisz, że nie potrafisz rozmawiać z ludźmi, to może dlatego, że nie rozmawiasz z – ludźmi, tylko rozmawiasz z SAMYM SOBĄ. Mówię poważnie – za dużo gadasz o sobie. O swojej pracy, o tym co zrobiłeś, o tym jak masz źle albo jak masz dobrze. Czy jesteś SZCZERZE zainteresowany drugim człowiekiem, czy tylko udajesz zainteresowanie? Możesz przeczytać 1159 książek na temat nawiązywania relacji z innymi ludźmi, poznać 14 345 technik, ale nic się nie zmieni, jeśli nie wprowadzisz tej prostej zasady – trzeba słuchać osoby, z którą rozmawiasz. Większość z tych zasad sprowadza się do tego, żebyś przestał tyle gadać i zaczął słuchać. Może pomyślałeś: „Skończ Dawid pisać banały”. To nie są banały. Wsłuchaj się w rozmowy ludzi. Najczęściej używanymi zwrotami w języku polskim są czasowniki w 1 osobie liczby pojedynczej. Ciągle tylko: „Ja zrobiłem”,„Ja byłem”, ja to, ja tamto. Wiesz co robią ludzie, którzy odnoszą największe sukcesy? Kiedy Ty mówisz, oni słuchają i zbierają informacje. Myślisz, że tak łatwo podzielą się z Tobą wiedzą? Zapomnij. Jeśli wiesz coś, czego oni nie wiedzą, to będą słuchać, żeby zdobyć informacje. Jeśli masz okazję do rozmowy z ekspertem przez 20 minut, a przez 18 minut mówisz Ty, to kto wychodzi z tej rozmowy mądrzejszy w wiedzę – Ty, czy on? Poświęć szczerą uwagę drugiej osobie, a zyskasz w jej oczach. Ale ostrzegam Cię. Jeśli przestaniesz mówić TYLKO o sobie, to możesz sprawić, że ludzie chętniej zaczną z Tobą rozmawiać, polubią Cię i będą chcieli spędzać z Tobą czas. Zastanów się, czy tego chcesz! Wiesz jaki jest największy błąd w zachowaniu ludzi? 4. Bądź dumny Dokładnie to, co widzisz w nagłówku. Powiem Ci prawdę – nie wszyscy ludzie są gotowi na to, żeby się uczyć. Nie pozwala im na to duma. Przychodzi początkujący hydraulik i mówi, że nie będzie nosił teczki za starszym kolegą, od którego się uczy. Początkujący sprzedawca nie chce dzwonić do klientów – przecież sami powinni pukać do jego drzwi. Przychodzi dziewczyna na siłownie i dyskutuje z doświadczonym trenerem, że ona to nie chce mieć mięśni, bo nie chce wyglądać jak facet. On jej tłumaczy, że modelowanie sylwetki polega na tym, że budujesz mięśnie, a spalasz tłuszcz. Ona dalej swoje – nie rozumie, że jeśli nie zamierza brać sterydów albo przejść na zawodowstwo, to nigdy nie będzie wyglądać tak, „jak facet”. To tak jakbyś bała się, że po jednym joggingu w parku wygrasz cały maraton. Chcę, żebyś mnie dobrze zrozumiał. To, że nie rozumiesz to nic złego. Złe jest to, że dyskutujesz i próbujesz przegadać mądrzejszego. Myślisz, że odbiegłem od tematu? Że to nie zniechęca ludzi? Jeśli tak, to mylisz się. Zniechęca, ale tych, od których mógłbyś się czegoś nauczyć. Czasem piszą do mnie 50-latkowie i mówią, że chcą… tego, tego i tamtego. A ja im mówię: „Okej, w takim razie zrób to, to i to”. Pojawia się wielkie zdziwienie! A potem pojawia się jeden 17-latek, który kupił mój kurs za oszczędności od rodziców i po 1 miesiącu pisze mi, że stworzył swój pierwszy produkt albo kurs. Wolę 17-latka, który będzie chciał się uczyć, niż upartego 50-latka, który na każdym kroku będzie dyskutował i próbował mnie przegadać! Rozumiesz? Bądź jak ten dzieciak. Kiedy ktoś chce Cię czegoś nauczyć, powiedz: „Wow, naprawdę możesz mnie tego nauczyć?”. Doceń to, że ktoś chce się dzielić z Tobą wiedzą. Nie obrażaj się, kiedy ktoś mądrzejszy mówi Ci, co powinieneś zrobić. Skoro druga osoba ma coś, czego Ty nie masz, a chcesz mieć, to prawdopodobnie wie coś, czego Ty nie wiesz. Po prostu nie unoś się tak, słuchaj i ucz się! 5. Bądź hejterem Niektórzy ludzie myślą, że skoro mają mniej, to mogą krytykować tych, co mają więcej. Co za bzdury. Mówimy tu o chamstwie. Ja się nie obrażę, kiedy nazwiesz mnie debilem, ale druga osoba może wziąć to głęboko do serca i zareagować na te słowa bardzo emocjonalnie. Sytuacja nigdy nie usprawiedliwia chamskiego zachowania. Jeśli masz przeciętne życie, to nie możesz z zazdrości bezkarnie krytykować ludzi, którzy mają więcej. Jeśli masz więcej nie możesz krytykować tych, co mają mniej. Po pierwsze – bo możesz słowami wyrządzić komuś krzywdę. Po drugie – bo tym krzywdzisz samego siebie. Tak! Zazdrość niszczy Cię od środka. Nie możesz funkcjonować napędzany mechanizmem: ”Byle by mieć więcej, byle by mieć więcej, niż sąsiad” albo „zgnoję go, obrażę, bo to nadęty dupek i mu się należy”. To Cię wykończy, bo robisz źle sobie i innym. Skończ natychmiast, jeśli zauważyłeś, że czasem lubisz komuś dowalić. Najwyższa pora zacząć zmieniać tę mentalność. Zrozumieć skąd w ludziach potrzeba ciągłego wyszukiwania niedoskonałości u innych, krytykowania osiągnięć, a czasem nawet zawiść i chęć zniszczenia komuś życia. Zapamiętaj, że to, co mówisz o innych, powie Ci więcej o Tobie samym, niż o innych. To bardzo ważne słowa. No, bo popatrz – jak o człowieku świadczy to, że tylko krytykuje innych? Takie nagabywanie, hejterstwo, plotkowanie, agresja słowna tylko zniechęcą do Ciebie ludzi. Prawda jest taka, że może zyskasz uwagę hejterów, ale stracisz uwagę ludzi mądrych. Oni nie chcą przebywać w takim towarzystwie. Ja naprawdę rozumiem, że nie zawsze jest wspaniale. Nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Czujemy, że mamy pod górkę, a patrząc na niektórych ma się ochotę powiedzieć: „ten to miał szczęście”. Ale powiem Ci ważną rzecz na koniec i wbij to sobie do głowy. Zakrzywiony obraz sukcesu Magazyny, które czytasz. Telewizja, którą oglądasz pokazują Ci zakrzywiony obraz rzeczywistości. Tam zobaczysz sukces, hollywoodzkie uśmiechy i pieniądze, bo to się sprzedaje. Ja cię zachęcam do poznania prawdy. Zamiast pilota, weź książkę i poznaj całą historię. Dowiedz się, że Bill Gates już w wieku 12 lat zdecydował, co chce robić w życiu. Michael Jackson zaczął tańczyć jako dzieciak i mając 5 lat ćwiczył po 8 godzin dziennie. Roy Krock – twórca McDonnalda czekał ponad 50 lat, zanim zaczął osiągać sukcesy. Możesz pomyśleć: „Dawid, ale życie i tak jest niesprawiedliwe. Niektórzy naprawdę mają szczęście”. To prawda. Popatrz na Justina Biebera. Chłopak pojawił się w Internecie, szybko zrobiło się o nim głośno, zainteresowali się nim odpowiedni ludzie i stał się najlepiej zarabiającą młodą gwiazdą. W wieku 20 lat trafił na listę Forbesa! Ale ten sukces jest jak bilet na loterii. Nie staraj się tego powtórzyć. Nie bądź naiwny myśląc, że zarobisz milion grając w Toto Lotka! To prawdopodobieństwo 1:10 000 000 (przynajmniej). To się zdarza tak rzadko, że poświęcając temu czas i wierząc w wygrany los na loterii, prawdopodobnie nigdy tego nie doczekasz. W 99% przypadków sukces nie bierze się z przypadku. Musisz iść i zaliczyć pierwszą bazę, potem drugą, a potem kolejną i kolejną. To nie takie proste. Dlatego zapamiętaj raz na zawsze – zanim coś skrytykujesz, poznaj całą historię. To da Ci akceptację, a przy okazji sam się dużo nauczysz i szybciej osiągniesz konkretne rezultaty! Podsumowanie Miało być 10, a jest 5? Ups… To dlatego, że zamierzam wkrótce powrócić do tego tematu. Może za tydzień, a może za dwa. Tak, czy siak, to oznacza, że dostaniesz kolejnych 5 zachowań, ale jeszcze nie teraz. Jeśli ta wiedza jest według Ciebie przydatna i wartościowa, to następny wpis będzie jeszcze mocniejszy. Poznasz w nim kolejnych 5 zachowań, które sprawiają, że jedni ludzie są lubiani przez innych. Dowiesz się co zrobić, żeby zyskać szacunek, respekt, a także uwagę innych ludzi! Tymczasem mam nadzieję, że nie żałujesz czasu poświęconego na przeczytanie tego artykułu. Jeśli Ci się spodobał, to już niebawem następna część… PS. Daj znać w komentarzu CO JESZCZE TWOIM ZDANIEM ZNIECHĘCA INNYCH LUDZI? _______________________________________________________________________________________________________________ Spodobał Ci się ten artykuł? Zobacz też: Jak pozbyć się problemów – 7 wskazówek Jak zmienić swoje życie na takie, jakiego pragniesz – część 1 Walt Disney – człowiek któremu zarzucono brak kreatywności Jak napisać swój pierwszy artykuł na bloga – 5 niezawodnych wskazówek A jeśli chcesz dziś zacząć zmiany, to KLIKNIJ TUTAJ i sprawdź czy Akademia SLA jest dla Ciebie. To pytanie często pojawia się wśród przedświątecznych dylematów. W dzisiejszych czasach szalonego konsumpcjonizmu mamy nieograniczony dostęp do produktów wszystkich kategorii. Jeśli nie znajdziemy ich stacjonarnie, to możemy wymarzoną rzecz zamówić przez internet, choćby z drugiego końca świata. Ceny również są przystępne, bo właściwie każda rzecz poza droższym, ma też jakiś tańszy odpowiednik. Z tej przyczyny nie trzeba być milionerem, żeby stać się osobą, która "wszystko ma". Kupowanie prezentów takiej osobie nastręcza trudności i niestety zbyt często kończy się kapitulacją, w postaci zakupu kolejnej z rzędu świeczki zapachowej czy kubka ze śmiesznym napisem. Już od jakiegoś czasu zaprzestałam przywożenia z podróży pamiątek w postaci figurek do postawienia na półce, obrazków do powieszenia na ścianie, breloczków... Najpiękniejszą pamiątką są piękne wspomnienia, przeżyte przygody, smaki i zapachy, które pozostaną z nami dłużej, niż jakakolwiek materialna rzecz. Podobnie w życiu codziennym, często zamiast kupić piętnasty błyszczyk do ust, wolę niespiesznie napić się dobrej kawy w ulubionej kawiarni. Zamiast kolejnej eleganckiej sukienki, której długo nie będę miała okazji założyć, wolę relaksujący masaż. Piękne chwile są dużo cenniejsze, niż piękne przedmioty. Poszukując prezentów, wychodzimy z błędnego założenia, że musi to być przedmiot, coś materialnego. I osobie, która ma mnóstwo przedmiotów, dokupujemy kolejny do kolekcji... To nie może się udać. W tym roku zróbmy inaczej! Oto kilka inspiracji na prezenty, które pozostawiają miłe wspomnienia i nie zbierają na sobie kurzu. Bon upominkowy Takie bony kojarzą nam się ze sklepami z odzieżą lub drogeriami. Coś na zasadzie: "Nie chce mi się szukać dla ciebie perfum, masz tu bon i wybierz sobie sama". Jednak pamiętajmy, że prezent w postaci bonu, kuponu możemy nabyć nie tylko w sklepach, ale w wielu innych miejscach. Kilka przykładów: Gabinet kosmetyczny, SPA: Pakiety zabiegów najczęściej są drogie, ale zawsze możemy wykupić tylko jeden zabieg, np. masaż relaksacyjny, masaż twarzy, maseczka, manicure, pedicure. Salon fryzjerski: Oczywiście nie chodzi o to, żeby nakłaniać kogoś do ścięcia czy przefarbowania włosów. Właściwie każdy salon fryzjerski oferuje zabiegi odżywcze czy pielęgnacyjne rytuały, które poprawią kondycję naszych włosów i świetnie zrelaksują. Restauracja: Pewnie teraz wiele osób pomyśli: "Mam dać komuś w prezencie kupon na jedzenie?!". Pamiętajmy, to nie bon do supermarketu, tylko pyszna kolacja w pięknym miejscu. Każdy z nas lubi raz na jakiś czas wybrać się do dobrej restauracji. Bilety do kina, teatru, opery: Chyba każdy lubi kino. Każdy również żałuje, że tak rzadko chodzi do teatru. Bilety będą świetną motywacją, żeby w końcu się tam wybrać. Większość z nas ma szafy pełne ubrań, łazienki pełne kosmetyków i mieszkania pełne bezużytecznych rzeczy. Jedyne, czego mamy mało, to czas. Wciąż nie mamy czasu, żeby zrobić coś dla siebie, odpowiednio o siebie zadbać, znaleźć chwilę tylko dla siebie i bez skrupułów ją wykorzystać. Dodatkowo najczęściej szkoda nam pieniędzy na takie rozpieszczanie się, bo przecież zawsze jest jakiś ważniejszy wydatek. Paznokcie mogę pomalować sobie sama, a lepiej pomalować nieświeże ściany w kuchni. Chyba każdy z nas to zna... Dlatego taki bon będzie przyjemnym kopniakiem, żeby na chwilę oderwać się od codzienności. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden praktyczny aspekt takiego rozwiązania: właściwie każdy z takich bonów może opiewać na dwie osoby, więc możemy kupić jeden wspólny prezent dla pary. Uwierzcie, zabiegani rodzice będą wam wdzięczni dużo bardziej za możliwość wspólnego wyjścia do restauracji, niż za skarpetki i krawat. Przygotowałam jeszcze kilka mniej standardowych propozycji: Prenumerata ulubionego czasopisma: Hmm, może to brzmi banalnie. Ale to miłe, gdy bliska osoba będzie co miesiąc znajdować w skrzynce prezent od nas. I to nie raz, ale przez najbliższy rok! Subskrypcja boxu tematycznego: Subskrypcja boxów, czyli po polsku pudełek, staje się coraz popularniejsza w naszym kraju. W skrócie na czym to polega: wybieramy ilość miesięcy subskrypcji, opłacamy odpowiednią kwotę i co miesiąc dostajemy pudełko z ciekawymi niespodziankami, produktami do testowania itp. Pudełka mogą mieć różne tematy. Najpopularniejsze są boxy kosmetyczne, jak ShinyBox, BeGlossy. Są również pudełka dla fanów zdrowego odżywiania: Cud Miód Box, Sielski Box. Paczki takie zawierają najczęściej naturalne produkty od polskich producentów. Bakeo - to pudełko ze zdrowymi przekąskami, jak suszone lub kandyzowane owoce, orzechy, nasiona - do wyboru 50 rodzajów! Taką paczkę można otrzymywać raz w tygodniu, jako alternatywę dla słodyczy i niezdrowych przekąsek. Istnieją także boxy dla kobiet w ciąży i mam niemowlaków - BonBonBaby, BrzusioBox. W tych pudełkach znajdziemy produkty dedykowane mamom i maluszkom, takie jak akcesoria niemowlęce, pierwsze zabawki, zdrowe przekąski, książeczki. Przy wyborze pudełka określamy, czy ma być dla dziewczynki, chłopczyka, bądź jeszcze nie znamy płci dziecka. SkillsBox - pudełka subskrypcyjne o tematyce samorozwojowej dla przedsiębiorczych kobiet. PsiaPaka, PakaZwierzaka, Kot w Worku - to pudełka dla właścicieli zwierząt. :) Jak widać wybór jest szeroki, więc może warto zaskoczyć bliską osobę takim pudełeczkiem? :) Spotkanie ze stylistką: Takie spotkanie może przyjąć różne formy. Mogą to być wspólne zakupy, przegląd szafy, analiza sylwetki i typu kolorystycznego oraz dobór pasujących do nas ubrań. Warto wraz z profesjonalistą poszukać własnego stylu. :) Metamorfoza: Może to być metamorfoza w salonie fryzjerskim, gdzie profesjonalista dobierze idealną dla nas fryzurę i ją wykona. Wiele miejsc oferuje "pełen pakiet", gdzie mamy wykonaną nową fryzurę, makijaż, dobrane nowe ubrania. Taka metamorfoza często kończy się sesją zdjęciową. Sesja zdjęciowa: Idąc za ciosem - u każdego fotografa można wykupić w prezencie sesję zdjęciową. Może to być sesja dla jednej osoby, ale też sesja dla pary, sesja rodzinna. Chyba każda kobieta chciałaby choć na moment stać się modelką, a potem zyskać na pamiątkę piękne, profesjonalne zdjęcia. Warsztaty, kursy, lekcje: Kurs gotowania, wizażu, fotografii, nurkowania, robienia na drutach - wybór jest nieograniczony. Każdy z nas ma jakąś umiejętność, której chciałby się nauczyć. Można znaleźć kursy jednodniowe, które nie zrujnują naszej kieszeni. Natomiast jeśli chcemy zainwestować w coś droższego, warto złożyć się w kilka osób i kupić wspólny prezent. Skok na spadochronie, skok na bungee: To już prezent nieco ekstremalny. Trzeba dobrze znać osobę obdarowywaną i wiedzieć, czy ma ona w sobie żyłkę ryzykanta. Uwierzcie mi, są osoby, dla których jest to wielkie życiowe marzenie! Kupon z firmy typu Prezent Marzeń: Pojawia się coraz więcej firm, które oferują gotowe kupony prezentowe. Wybór jest naprawdę duży. Paintball, gokarty, sporty wodne, przelot paralotnią, przejażdżka samochodem wyścigowym, jazda konna, pakiety spa, pakiety pobytowe w hotelach, degustacje win, potraw. Warto się zapoznać z ofertą takich firm. Być może bez wychodzenia z domu spełnimy czyjeś wielkie marzenie. :) Mam nadzieję, że moje propozycje będą inspiracją do zakupu niebanalnych prezentów. Nie tylko dla osób, które "mają wszystko". ;-) Minimalistyczne życie to nic więcej, jak suma pojedynczych, drobnych decyzji, które sprawiają, że wpadamy w nadmiar lub nie. Bez których przedmiotów ja potrafię się obejść? Poniżej lista 20 rzeczy, których nie kupuję lub kupuję mało. 1. Świece Dziwny początek, wiem :). Nie bez powodu jednak świece trafiły na pierwsze miejsce mojej listy (dalsza kolejność zupełnie przypadkowa). Świeczki są dla mnie osobistym przykładem rzeczy, które kupowałam, bo chciałam. Bo są ładne. I pachną czasami. I nigdy nie zużywałam ich tyle, ile kupowałam. Od ponad roku nie kupiłam ani jednej świeczki, choć przejście przez dział świec i dekoracji w Ikea boli :). Nie kupię nawet najpiękniejszej świeczki dopóki nie wypalę ostatniej, którą mam w domu. Nie mam ich znowu aż tak dużo, ale jak się okazuje i tak więcej, niż zużywam regularnie i na bieżąco. 2. Dekoracje Skoro od świeczek wyszłam, na drugim miejscu lądują dekoracje. Nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam jakikolwiek przedmiot, którego zastosowanie byłoby czysto dekoracyjne, a kiedyś znałam katalog Ikea na pamięć. Dziś już ta marka nie budzi we mnie aż takiego zachwytu, ale mnogość choćby pięknego, polskiego rzemiosła robi swoje. Niezależnie od liczby pokus, nie kupuję dekoracji, bo tylko zalegają mi potem na półkach i w szafkach. Do tej pory mam girlandę cotton balls, którą bezskutecznie próbuję sprzedać. To dotyczy również obrazków na ścianę. Kiedyś miałam chęć obwieszenia każdej ściany, dziś już mi przeszło. To samo tyczy się doniczek. 3. Gazety Kiedyś kupowałam więcej, dziś okazjonalnie kupuję Wysokie Obcasy lub Urodę Życia. Nadal lubię poprzeglądać babskie pisemka, ale mam na to inny sposób, niż ich kupowanie. Oczywiście, czasami pożyczam, ale rzadko. Zaległości z reguły nadrabiam u fryzjera lub kosmetyczki, albo w kawiarni. Raz na jakiś czas mam ochotę wyskoczyć sama i popisać, poczytać w innym otoczeniu, niż zwykle. Wtedy kupuję kawę i nadrabiam lekturę czasopism. Poza oczywistą przyjemnością sprawioną samej sobie, jest to też sposób zwyczajnie dużo bardziej opłacalny. 4. Książki Kupuję mało z kilku względów. Po pierwsze, odkrywam przyjemność pożyczania. Biblioteki, również te znajomych, są cudownym źródłem. Po drugie, jeśli już zdarza mi się kupić upatrzone pozycje, z reguły jako ebooki. Po trzecie, odkrywam bezpłatne strony z książkami, o których niedługo napiszę więcej. Po czwarte i ostatnie, zdarza mi się również otrzymywać wybrane książki z wydawnictw, ponieważ bloguję. Wiem, że ten ostatni sposób z oczywistych względów nie jest dostępny dla każdego. 5. Płyty Kocham dobra muzykę, jak wiecie sama też trochę śpiewałam. Kiedyś kupowałam więcej płyt CD, teraz nie kupuję wcale. Rzadko kiedy jest tak, że podobają mi się wszystkie utwory na danej płycie. Jeszcze parę lat temu nie było wyboru, nawet dla jednej piosenki trzeba było kupić całą płytę. Teraz kupuję bardzo wybiórczo – raczej ściągam pojedyncze piosenki na telefon, a w domu i samochodzie mam głośniki, z którymi mogę się połączyć przez bluetooth. Dodatkowe sprzęty i płyty nie są mi potrzebne. 6. Papiernicze Notesy i notesiki, zeszyty, długopisy, pisaki, kolorowe samoprzylepne karteczki. Wszystkie te kuszące motywacyjne obrazki. Organizery i planery. One nie są złe, ale ich nie kupuję. Już nie. Są piękne, nie zaprzeczam, ale wystarczy mi podziwianie, nie muszę ich mieć. Mam notes, którego używam na co dzień, darmowe planery od Design Your Life, które co miesiąc sobie drukuję i wklejam do notesu, kilka długopisów, bo gubię i drobny zapas artykułów biurowych w pracy. Więcej mi nie potrzeba i więcej nie kupuję. 7. Biżuteria/Ubrania Stali Czytelnicy bloga wiedzą, bo widzą, że nie noszę zbyt wiele biżuterii. Nie noszę i nie kupuję, a to co mam, w większości dostałam w prezencie. Ostatni mój zakup biżuterii to zegarek Daniel Wellington, który kupiłam jesienią 2014 roku. Moje podejście do ubrań, butów znacie. Piszę o nim na blogu od paru lat. Nie będę więc tego opisywać po raz kolejny, a jedynie odeślę do wpisów z cyklu Szafa Minimalistki. 8. Kosmetyki Żelazna zasada, nie kupuję konkretnego kosmetyku dopóki mi się nie skończy ten aktualnie używany. Kropka. Żadnego kompulsywnego chodzenia po drogeriach. Swoją zawartość kosmetyczki regularnie pokazuję na blogu w cyklu Toaletka Minimalistki, z grubsza wiecie więc, jakich kosmetyków używam na co dzień. Ostatnio coraz częściej zdarza mi się otrzymywać próbki czy też pełnowymiarowe kosmetyki w ramach prowadzenia bloga, ale rzadko zostają w mojej kosmetyczne na stałe. Jeśli zostają piszę o nich, a resztę najczęściej rozdaję. 9. Kubki/filiżanki Kubki do kawy, moja miłość. Wydawało mi się, że muszę mieć każdy piękny kubek, dziś już wiem, że nie muszę. I nie chcę. Ostatni kubek dostałam w prezencie dawno i teraz raczej pozbywam się zniszczonych egzemplarzy, niż kupuję nowe. Wiem już też dokładnie, w jakich kubkach najbardziej lubię pić kawę i nie idę na kompromis. Ostatnio, na targu śniadaniowym w Warszawie zobaczyłam przepiękne kubki prosto od polskiego producenta, który się wystawiał. Kiedyś kupiłabym od ręki, dziś już wiem, że np. nie lubię kubka bez ucha, a podstawki do filiżanek to dla mnie zupełnie zbyteczny element. Nie kupiłam. 10. Zastawa kuchenna Podobnie, jak z kubkami,sprawa ma się z talerzami, miseczkami, sztućcami itp. Mamy w domu po kilka podstawowych elementów zastawy, po 4 talerze, miski, 4 komplety sztućców i nic więcej. I nic więcej nie kupuję. Tak po prostu, bo nie potrzebujemy. Gdybym nagle musiała urządzić przyjęcie na kilkanaście osób, pewnie zwyczajnie pożyczyłabym lub wypożyczyłabym potrzebne rzeczy. Nie widzę sensu trzymania ich w szafkach na wszelki wypadek. 11. Kuchenne akcesoria Dobra, tu się nie wymądrzam, bo nie lubię gotować i generalnie niewiele rzeczy jest mi w kuchni potrzebnych. Jednak MM gotuje i czasami trzeba kupić patelnię, gdy stara się zniszczy. Ale patelnia to nie czwarty robot kuchenny, czy termometr do pieczenia mięsa, bo w Lidlu była promocja. Albo taka śliczna malutka tarka, która tak pięknie wygląda na zdjęciach na Instagramie. Nie kupuję takich rzeczy. 12. Obrusy/podkładki na stół Mam w domu 1 (słownie: jeden) obrus, który dostałam od Mamy lub Babci, nie pamiętam. Bialutki, na wyjątkowe okazje. Więcej mi nie potrzeba i nie kupuję, choćby były najpiękniejsze. Podkładki na stół się przydają, żeby mocno nie zniszczyć drewna. Wymieniam, gdy się zniszczą, nie trzymam i nie kupuję na zapas. 13. Słodycze Płynnie kontynuując omawianie zawartości kuchennych szafek, przechodzę do jedzenia. Nie kupujemy z MM i nie trzymamy w domu słodyczy. Wyjątkiem są lody, na które czasami chodzimy (mamy kilka ulubionych lodziarni w Warszawie), chipsy, ale tylko w trakcie meczów ;) i takie malutkie pudrowe cukierki, które zawierają chyba całą tablicą Mendelejewa, ale to smak z dzieciństwa i poprawiają mi humor w trakcie PMS ;). Kupuję raz w miesiącu. 14. Alkohol Nie jestem abstynentką, ale alkohol piję bardzo rzadko, właściwie jedynie w trakcie spotkań z przyjaciółmi i znajomymi. Alkohol, który mamy w domu to wino do risotto i kilka butelek, które dostaliśmy kiedyś w prezencie i tak sobie leżakują najczęściej stając się ponownie prezentem ;). Do tego mam uczulenie na wino i piwo (pleśń!) więc z reguły jeden kieliszek mi wystarczy, żeby się zasmarkać, co skutecznie sprawia, że unikam alkoholu. 15. Papierosy Paliłam na studiach. Wtedy wszyscy palili i chyba nawet się nad tym zbytnio nie zastanawiałam. Na szczęście, mój organizm pewnego dnia (prawie 10 lat temu) sam postanowił mi powiedzieć, że dość, więc przestałam palić. Tak z dnia na dzień i dziś nie wyobrażam sobie powrotu do tak paskudnego nałogu. Pomijam fakt, że to też kosztowny nałóg. 16. Butelkowana woda mineralna Woda z kranu w Warszawie jest doskonałej jakości i spokojnie można ją pić bez konieczności wcześniejszego przegotowywania. Czasami zdarza się, że kupię małą butelkę jadąc na squasha, ale na co dzień do domu nie kupujemy wody butelkowanej. 17. Imprezy „na mieście” Szczerze mówiąc, prowadzę dość emerycki styl życia. Chyba wyszalałam się na studiach i teraz nie mam najmniejszej ochoty na weekendowe imprezy do rana. Zdecydowanie wolę „domówki” i bardziej kameralne spotkania. A co za tym idzie, nie płacę za taki tryb życia ani zdrowiem, ani pieniędzmi. 18. Kawa „na mieście” Czasami kupuję, gdy spotykam się kimś, gdy idę poczytać gazety raz na 2-3 miesiące, ale nie na co dzień. Nie będę się wymądrzać, że kawa w kawiarni jest dużo droższa i to takie „nieminimalistyczne”. Bywają chwilę, gdy się ma ochotę zmienić otoczenie i wypić dobrą kawę w pięknej przestrzeni. Na co dzień jednak piję kawę w domu i w biurze. Kiedyś zdarzało mi się kupować kawę na wynos w trakcie podróży samochodem czy pociągiem, ale dbam, żeby pamiętać o zabraniu kawy na wynos z domu w kubku termicznym. Specjalnie kupiłam sobie taki ładny, żebym lubiła go zabierać :). 19. Karty abonamentowe Po dokładnym policzeniu nie zdecydowałam się lub zrezygnowałam z wszelkich abonamentów. Z siłowni, prywatnej opieki lekarskiej czy karty do kina. W większości przypadków, kupując pojedyncze towary czy usługi bez abonamentu i tak wydaję mniej, niż kosztowałby mnie abonament. 20. Psie gadżety Podobnie jak matki potrafią zaszaleć z zakupami dla dzieci, tak psiarze wariują czasami na punkcie gadżetów dla psów :). Przyznaję, że kolorowe obroże, bandany i śliczne smycze kuszą, ale nie daję się :). Z zoologicznego wychodzę tylko z karmą i smakami, a raz na jakiś czas kupuję Neli nową zabawkę-szarpaka, gdy stary zostanie zjedzony. Dosłownie zjedzony. Dla niej i tak najlepsza zabawka to zwinięta w kulkę stara skarpeta. 21. Pamiątki Nigdy nie miałam szczególnej skłonności do kupowania pamiątek, ale zdarzyło mi się przywieźć dziwny naszyjnik z Egiptu czy figurkę z Grecji. Dziś, jeśli zdarzy mi się coś kupić to jest to albo coś do jedzenia/wypicia, albo coś potrzebnego np. do ubrania – jak spodnie czy marynarka przywiezione z Tajlandii. 22. Akcesoria do zdjęć Oczywiście, że mogłabym uzasadnić każdy zakup zbędnej pierdołki faktem, że przydałyby mi się do zdjęć na bloga. Tacki, kubki, słomki, słoiki, podkładki, talerzyki, sztućce, ozdobne nożyczki. Mogłabym tak wymieniać bez końca. A skoro zdarza mi się na blogu zarabiać, to przecież właściwie inwestycja! Nic bardziej błędnego. Nie kupuję takich rzeczy na potrzeby bloga. Korzystam z tych przedmiotów, które mam i używam na co dzień. 23. Pudełka do przechowywania Najprzyjemniejsze i najbardziej oczywiste na koniec :). Mniej rzeczy to jednocześnie duuużo mniej potrzebnego miejsca do przechowywania i gadżetów potrzebnych do organizacji przestrzeni. Za każdym razem, gdy widzę w internecie czy prasie kolejny artykuł o super-hiper gadżecie czy rozwiązaniu ułatwiającym przechowywanie mam ochotę krzyczeć, że nie tędy droga. Nie dla pudełek, pudełeczek i organizerów. Potrzeby każdego z nas są inne, inna więc będzie każdorazowo lista rzeczy, bez których można się obejść. Ciekawa jestem czy znalazłyście na niej punkty wspólne ze swoimi? 23 komentarze 34 komentarze 58 komentarzy 115 komentarzy najstarszy najnowszy oceniany Inline Feedbacks View all comments no niestety nie zgodzę się co do jakości wody w stolicy – toż to woda z dna Wisły, tyle że schlorowana – moim zdaniem absolutnie nie zdatna do picia, no może po przegotowaniu… Reply to Dorota 6 lat temu Dorota, polecam listę artykułów na tym portalu Nawet lekarze bardzo pochlebnie wypowiadają się na temat jakości wody z kranu w Polsce. „W przeszłości z czystością wody bywało różnie. Dzisiaj jest naprawdę bezpieczna” – mówi Konstanty Radziwiłł, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej. Większość moich znajomych w Warszawie od lat pije wodę z kranu i wszystko jest ok. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Ale proszę sobie wyobrazić przez jakie rury przepływa od punktu w którym ktoś ją pod względem jakości kontrolował. Ja przestalam pić olsztyńska (w smaku bardzo dobrą) kranowke po tym jak na wyobraźnię podziałala przeczytana gdzieś informacja, że osoby pijące taka wodę mają dużą szansę na goszczenie w organizmie pasożyta. Nie wiem na ile jest to twierdzenie słuszne…ale wystarczylo(; Reply to Katarzyna Schulz 6 lat temu Nie wiem, jak w Olsztynie, ale na temat rur i mitów z tym związanych również jest sporo informacji pod linkiem, który podałam. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Kasia, ale wystarczy dzbanek typu Brita, Aquaphor czy Dafi. Koszt minimalny a woda smakuje lepiej i jednak jest przefiltrowana. Od lat w ten sposób filtruję warszawską wodę:) Reply to Marta Zet 6 lat temu Wiesz, nawet myślałam o Brita, ale jakoś nie czuję tej potrzeby. Może, gdybym wypróbowała i poczuła różnicę… Nie zarzekam się. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Ja wierzę, że woda w Warszawie jest ok, ale rury w moim domu na Starym Mokotowie są tak zarośnięte, że to, co trafia do mojego kubka z kawą nie jest już godne polecenia. Kupuję 5 litrową wodę i w pierwszej kolejności trafia ona do miski mojego psa (bo jak tu truć malucha żółtawą breją z kranu ;). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu mała korekta- mówi Konstanty Radziwiłł, dziś już minister zdrowia :) Reply to Dorota 3 lat temu Piję taką cały czas i żyję i mam sie dobrze Emerytka wita Emerytkę ;) Pasuje do mnie każdy punkt oprócz… słodyczy. Ale jak można się oprzeć czekoladzie orzechowej, jak??? Ja właśnie jestem przed zakupami z powodu zmiany mieszkania i okazuje się, że w nowym brakuje paru rzeczy, które miałam pod ręką. Przede mną więc zakup talerzy i szklanek, czajnika, ociekacza do sztućców czy szczotki do toalety. Co do reszty to brakuje mi jeszcze butów na zimę i moja torebka postanowiła – całkiem niespodziewanie – zakończyć swój żywot. Tez mam psa, który uwielbia skarpety, najlepsza zabawa jest jednak wtedy, gdy może je ściągnąć wprost ze stopy, a jeszcze lepsza, gdy nikt nie zwróci na to uwagi – np. podczas oglądania filmu – i w takiej skarpecie można wyciamczyć dziurę albo… zjeść kawałek ;) Z zabawek uznaje tylko piłki, które posiada dwie – małą i dużą. A tak to jeszcze dwie smycze – jedna na spacery, druga do biegania, dwie obroże – jedna zwykła z adresówką, druga przeciwko kleszczom. Co do wody butelkowanej, mam w domu dzbanek filtrem, więc przed wypiciem ją filtruję – jakoś nie jestem przekonana do wody we Wrocławiu na tyle, żeby pić ją prosto z kranu… Nawet psiak i chomiki dostają przefiltrowaną :p Reply to zocha 6 lat temu Czytając Twój komentarz uświadomiłam sobie, że od dawna nie mamy czajnika :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu to jak parzysz herbatę? zaintrygowało mnie to Reply to Dorota 6 lat temu Dorota, bardzo rzadko pijemy herbatę. Głównie piję kawę z ekspresu, a jeśli potrzebuję wrzątku, gotuję w rondelku. Stało się to tak naturalne, że w ogóle nie odczuwam potrzeby kupienia czajnika :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Moje (i mojego partnera) uzależnienie od herbaty jest jednak zbyt duże, żeby nie mieć czajnika ;) Był czas, gdy gotowałam wodę w rondlu, ale przy tych ilościach wrzątku, które wypijamy codziennie, zwyciężyła ekonomia, ponieważ koszt zagotowania wody w czajniku elektrycznym jest dużo niższy w rozliczeniu rocznym, niż gotowania na kuchence. Reply to zocha 6 lat temu Moja przygoda z dzbankiem z filtrem zaczęła się własnie od zwierzaków :) Jeden z kotów miał chore nerki i zaczęłam mu filtrować wrocławska kranówkę. Teraz i ja z tego korzystam. Zgadzam się z większością. Z gazet kupuję tylko Twój Styl, okazjonalnie WO, płyt w ogóle nie kupuję. Nie palę, słodycze jem, gdy dostanę w prezencie;), alkohol też tylko w prezencie (mam już niezłą kolekcję). Mam jednak słabość do książek. Nie lubię e-booków, a czasem nie chce mi się czekać, aż wyczekiwana książka zostanie zakupiona do biblioteki (jeżeli w ogóle). Co do wody też nie jestem do końca przekonana – ja kupuję niestety butelkowaną. A co do psich lub dziecięcych gadżetów – jestem mamą, ale córce nie kupuję praktycznie nic-oprócz jedzenia oczywiście;) – chyba coś jest ze mną nie tak :) Pozdrawiam. Do mnie też pasuje wiele punktów z Twojej listy. Kupowanie wody mineralnej też znacznie ograniczyłam, w domu piję przefiltrowaną kranówkę (i żyję!). Przerażała mnie po prostu generowana ilość plastikowych odpadów. Z podróży jako pamiątki przywożę głównie miody i dżemy, bo to na pewno zjemy. Bo z alkoholem to jest jakoś tak, że w domu prawie go nie pijemy. Lubię czasami wypić kieliszek wina do obiadu, ale raczej nie więcej, bo mam słabą głowę. Mój M. preferuje piwo, które i tak pije poza domem przy okazji spotkań towarzyskich. A mocne alkohole to zalegają mi w szafce latami. Dlatego ostatnio uskuteczniam redystrybucję (żubrówka dziadkowi na imieniny, whisky koledze;). Kawę (jedną dziennie) piję albo w pracy, albo w weekendy w domu, bo kiedyś w prezencie dostałam uroczą kawiarkę i żal z tego nie korzystać. Czasami się skuszę na zakup na mieście, ale dużo rzadziej niż kiedyś, gdy każde wyjście do kina czy na zakupy wiązało się z wypiciem kawy w kawiarni. Z kosmetykami mam jeszcze problem, ale po poważnych czystkach i rozdaniu wielu rzeczy mamie i siostrze znacznie zminimalizowałam nowe zakupy. Brakuje mi jeszcze czasami konsekwencji, czasem pokusa jest silniejsza, ale małymi krokami dochodzę do miejsca, w którym nie ma już tego kompulsywnego „muszę to mieć”. Gdybym sama zrobiła tego typu listę, prawie wszystkie z wymienionych przez Ciebie rzeczy znalazłyby się na niej, no może oprócz książek, choć staram się ograniczać ;) i muszę przyznać, że pojedyncze sztuki czy to kosmetyków czy świeczek w zupełności mi wystarczają :) A najbardziej lubię to uczucie, gdy pomimo wielkiej ochoty kupienia jakiejś rzeczy, nie kupuje jej i później uświadamiam sobie, że wcale nie była mi potrzebna – wtedy jestem taka z siebie dumna ;) Reply to Ania Liść jarmużu 6 lat temu Bo to jest naprawdę piękny powód do dumy :). Na mojej liście rzeczy, których nie kupuję znalazło by się o wiele mniej pozycji… zdecydowanie. :) Pod wieloma punktami mogłabym się podpisać. Kiedyś, wręcz obsesyjnie, szukałam nowe gadżety do zdjęć na blog. Teraz zmieniłam swoje nastawienie, znalazłam swój styl i nie potrzebuję tylko rzeczy. Pod okryciu Spotify przestałam też w nadmiarze kupować płyty, teraz patrzę głównie na winyle. Książek mam małą listę, które chciałabym kupić, ale nie spieszy mi się do wypełnienia listy. To ja wolę kupić gazetę niż kawę. Ja też większości rzeczy z tej listy nie kupuję. Wyjątki stanowią książki, kuchenne akcesoria (dużo gotuję i pikę, lubię to) i ubrania (dla dzieci np. muszę, bo raz, że rosną, a dwa, że niszczą), rzeczy papiernicze (dzieci potrzebują do tworzenia, a nie zamierzam ich kreatywności hamować), alkohol (lubimy z mężem od czasu do czasu napić się wina), ale i tu staram się ograniczać. Inne rzeczy, których nie kupuję to zabawki (kupuję 2 razy w roku – na gwiazdkę i na urodziny, chociaż nie zawsze zabawki są prezentami), ręczniki, pościel, elektronika (nie jesteśmy gadżeciarzami na szczęście). Kawę piję od jakiegoś czasu prawie wyłącznie w domu. Z podróży lubię przywozić jadalne „pamiątki”. Mam dwa koty, ale też im nie kupuję nic oprócz żwirku i karmy – żadnych kocich zabawek itp. rzeczy (mają drapak, ale to konieczność jeśli nie chce się mieć doszczętnie zniszczonych mebli). Dzienniki i tygodniki opinii na papierze czytam wyjątkowo rzadko, raczej sięgam do tych treści dostępnych online, chyba że coś mnie szczególnie interesuje. Treści na onecie i wp nie czytam wcale. Jest to część diety informacyjnej, na której jestem od lat. Gdy potrzebuję, czytam opinie ludzi, których postrzegam jako autorytet w danej kwestii, jakoś nic szczególnie istotnego mnie nie ominęło. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Właśnie uświadomiłaś mi, że stosuję dietę informacyjną:) od jakiegoś czasu odcinam się od nadmiaru informacji, zarówno tych w skali makro, jak i mikro (społecznościówki). Jest mi z tym świetnie. Nie wiedziałam, że to się tak ładnie nazywa:) ale polecam każdemu. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Właśnie…Kasiu, mogłabyś napisać coś więcej o Twojej diecie informacyjnej? Reply to Manufaktura Zdjęć 6 lat temu Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Dziękuję – gdzieś mi to umknęło. Reply to Manufaktura Zdjęć 6 lat temu Nie ma problemu :). Uwielbiam, te Twoje minimalistyczne teksty:) przez ostatni rok sporo zmieniłam u siebie w tym temacie (rownież za sprawą Simplicite), jednak miłość do papierowych pierdółek i kawy na mieście jest nadal większa od miłości do minimalizmu. Chociaż tydzień temu wyszłam z TK MAXXa bez żadnego z 3 ZACHWYCAJĄCYCH notesów, więc może i tu coś się zmienia?;) Nic z tych rzeczy nie kupuję. No może wodę butelkowaną, gazety i trochę książek. Reszta jest zbędna. Te pierdoły tylko zagracają przestrzeń i nie chce się potem sprzątać. Jedynie czego mi brakuje to ładna duża świeczka do pokoju. To tyle. Na dodatek kasa leci jak jest się fanem takich bezużytecznych dupereli. Fajna lista. Większości z tych rzeczy również nie kupuje, jak również zadnych gadzetów do samochodu, elektroniki ( poza laptopem, jak wysiądzie), aparatów fotograficznych ( mam dobra lustrzankę, a i tej nie uzywam), zapasów pościeli itp. Kupuję niestety ciągle ubrania, kosmetyki – jak nie kupię 1-2 miesiące, to potem wydam 3 razy tyle i ksiązki, bo lubię czytać drukowane, nie lubię czytników. Ale potem zwykle je oddaję, bo nie miałabym się gdzie ruszyć w domu. Z bibliotek nie korzystam, bo mają dosyć stare książki, a ja lubię czytac nowości na bieżaco. To duży wydatek bo między 100-200 zł miesięcznie. A jeszcze wino….bardzo żałuję, ze nie mam uczulenia :) Zasada, że rzeczy używa się aż umrą jest zawsze dobra. Równie dobrą jak ta, żeby przed każdym zakupem zastanowić się co najmniej 3 razy czy dana rzecz jest nam potrzebna i czy przypadkiem nie możemy tej rzeczy zdobyć od kogoś. Zdecydowanie wolę kupować bilety na wydarzenia czy coś w knajpie podczas spotkania towarzyskiego niż kolejny grat do domu. Tak samo popieram rezygnację z jedzenia na mieście bo tak, bo nie chce się gotować. Akurat to lubię, ale to też nie skłania mnie do posiadania masy sprzętu. Talerze i sztućce mam każdy z innej parafii, ale póki się nie stłuką nie kupię nowych. Nie urządzam wystawnych przyjęć, a na parapetówki tak planuję dania by dało się je zjeść bez wyszukanych zastaw. Najistotniejsze w kontroli wydatków jest ich spisywanie i planowanie. Spisywanie pokazuje gdzie najwięcej pieniędzy ucieka, planowanie pomaga ten wypływ zatrzymać i oszczędzić na to co naprawdę będzie potrzebne :) Jedynie punkt z prywatną opieką medyczną w moim odczuciu to już daleko ryzykowny krok. Mam złe doświadczenia z państwową służbą zdrowia i teraz intensywnie korzystam ze swojej karty Medicover czy to regularnie chodząc na badania czy tez lecząc zęby, które dentyści „darmowi” leczyli mi nie tak jak powinni. Reply to Emilia Maciejewska 6 lat temu Emilio, ale ja nie napisałam, że nie korzystam z prywatnej opieki zdrowotnej, tylko że nie mam wykupionego abonamentu. Jeśli potrzebuję, chodzę do lekarzy specjalistów w miarę potrzeby, płacąc jednorazowo, np. do ginekologa, dentysty czy laryngologa. U internisty, odpukać, nie byłam chyba już ze 3 lata :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Gratuluję możliwości omijania lekarzy :) A nie boisz się tak bez abonamentu? Bo mi opłacania go daje spokojną głowę, że jak tylko będzie potrzeba to kilka kliknięć i umówię wizytę online. No chyba, że w przychodni z której korzystasz tez masz takie warunki. Inna sprawa, że gdy miałam państwowe tylko (czyli jak nie zarabiałam) to zaniedbałam parę spraw i teraz gdybym miała bez karty zapłacić za całe leczenie zębów to poszłabym z torbami. Każda wizyta u specjalisty to koszt ok. 100-150zł a tyle mniej więcej płacę co miesiąc za limitowany tylko moim i lekarzy czasem dostęp do leczenia. Reply to Emilia Maciejewska 6 lat temu Blisko 7 lat korzystałam z abonamentu zapewnionego przez firmę i zebrałam sporo doświadczeń. Odchodząc nie zostawiłam sobie abonamentu, stwierdziłam, że po czasie zobaczę, czy faktycznie jest mi potrzebny. Reszta to już czysta matematyka. Dentystę mam „swojego”, i tak nie wliczam go do ewentualnego abonamentu. Pozostaje mi korzystanie z lekarzy specjalistów i ewentualne badania. W ciągu roku byłam dosłownie 2 razy u ginekologa, raz u laryngologa (mam przewlekle chore zatoki). To mi daje koszt ok. 400 zł. abonament niech kosztuje 150 zł miesięcznie, czyli 1800 zł. rocznie. Prosta kalkulacja – abonament mi się nie opłaca. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Powiem Ci że mi się taki abonament zwrócił w najmniej oczekiwanym momencie, dzięki fizjoterapii w luxmedzie w miesiąc zwróciły mi się 2 lata opłacania abonamentu – życzę tylko, żeby inni czytelnicy nie mieli tego typu problemów ;) Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Wyliczenie kosztów rocznych robi wrażenie, natomiast jak pomyślę, że zrobię za to wszystkie zęby i sprawdzę stan swojego zdrowia kompleksowo – zwłaszcza pod kątem wyników badań krwi jest to dla mnie istotne, bo przez intensywne uprawianie sportu miałam problemy w tej kwestii – to traktuję to jako inwestycję we własne zdrowie. Oszczędności szukam gdzie indziej. Mamy różne doświadczenia i potrzeby :) Ohoho sporo tego wspólnego :) szczególnie kosmetyki, woda butelkowana,świece i dekoracje do domu. Jedno z czego póki co nie zrezygnuję to biblioteczka – to było zawsze moje marzenie takową mieć, więc tego nie zmieniam ;) Ponadto nie kupuję na zapas chemii gospodarczej – jak się kończy, dopiero wtedy. Większości też nie kupuję, ale nie uświadomiłabym sobie tego dopóki nie przeczytałam posta. Z tym, że u mnie są to jeszcze: – pachnidła do domu – kolejne środki do czyszczenia nie wiadomo czego, mleczko do czyszczenia i płyn do wc wystarczą – dodatki do jedzenia potrzebne tylko okazjonalnie, jak np. specjalny ocet truskawkowy, który zostanie użyty aż 2 razy i się przeterminuje :) – :) Reply to Beata 6 lat temu O, to też mogę dodać do listy! Chociaż czasami ulegam MM w temacie dodatków do jedzenia, on lubi próbować nowych rzeczy bardziej, niż ja :). Ze świecami to jest jeszcze jeden aspekt, że najczęściej są wyprodukowane z ropopochodnych substancji, a my wdychamy te opary i podtruwamy się. Niedawno czytałam składy bardzo drogich świeczek w markowej i 'zdrowej’ drogerii i wszystkie były z parafiną. Moja lista praktycznie w całości pokrywa się z Twoją oprócz ciuchów, których mimo,że kupuję mało, to jednak jeszcze za dużo :) jednak na bieżąco pozbywam się takich, których np. nie miałam na sobie kilka miesięcy. Nie mówiąc już o takich, których nie miałam na sobie rok… Pozbyłam się też wszystkich kosmetyków, których nie używam. Lakierów w dziwnych kolorach, cieni do powiek, jakiś rozświetlaczy etc, Wyrzuciłam wyszczerbione albo nielubiane talerzyki, kubki, miski. Tak samo jak nieużywane akcesoria, poupychane. po kątach dekoracje, pudełka po telefonach i laptopach i innym sprzęcie Notatki ze studiów, które leżały kilka lat w pudełkach. Papiery, rachunki, stare długopisy… Matko jedyna, ileż to szpargałów się nazbierało… A sądziłam,że mam mało rzeczy. Dość spora część została i czeka na decyzję, ale pewnie jeszcze wiele rzeczy pożegna się z mieszkaniem :) Od razu jest mi lepiej psychicznie. Wysprzątanie kuchennych szafek to prawdziwe katharsis… A kiedy już przeczytam wszystkie papierowe książki, które kupiłam, a nie przeczytałam, kupię sobie Kindla i będę korzystać tylko z e-booków. Odkryłam też dawne, mega proste smaki, które są najlepsze na świecie. Kanapka z twarogiem i naturalnym masłem. Ze świeżym pomidorem. Spaghetti z pomidorem, oliwą i bazylią. Owoce bez żadnych dodatków… itd. A to wszystko dzięki takim blogom jak ten. Czuję, że powoli zbliża się lepsze. Z wymienionych rzeczy jest tylko jedna, której nie mogę powstrzymać – artykuły papiernicze. Kocham pisać, kocham rysować, kocham mieć do tego szkicownik z przyjemną w dotyku okładką i wygodny, miękki długopis (nie wiem jak inaczej określić tę cechę długopisów, więc nawiążę do ołówków). Papiery wizytówkowe to moja ostatnia mania – próbuję różnych, dotykam ich w sklepach, patrzę jak chłoną atrament domowej drukarki. A każda taka kartka to kolejna złotówka, niestety. Pozostałe pozycje na liście albo nigdy nie były moimi problemami, albo mnie nie dotyczyły. Co prawda czasem kupię jakiś kubek w Ikei czy pudełko w Biedronce, ale to dosłownie raz na parę lat. Kasiu, a gdzie kupowałaś kubek termiczny? Może masz jakiś godny polecenia? Aktualnie poluję na jakiś ładny :) Reply to Kucyk92 6 lat temu Kucyk, kupiłam na Allegro. Mam bardzo podobną listę :) chyba dwie rzeczy tylko się nie zgadzają ale pracuję nad nimi :) Nie kupuję gazet od bardzo dawna, bo nie potrzebuję, jeśli już mam coś przeczytać, to podejrzę w internecie ważne informacje, a czytam z reguły tylko książki – i ich też staram się nie kupować teraz, raczej się ostatnio pozbywam, jeśli już coś kupię, to tylko e-booki. Płyt też nie kupuję, muzyki słucham w internecie. Kosmetyki ostatnio tylko i wyłącznie, jak się coś skończy. Papierosów nie kupuję, bo nie palę i mnie od nich odrzuca. Na imprezy nie chodzę, nigdy ich specjalnie nie lubiłam, wolę spokojniejsze spotkania w domu… Pamiątek też nie kupuję. Więc chyba pod większością rzeczy mogłabym się podpisać, jeśli nie pod wszystkimi :) Czy któreś punkty mamy wspólne? Raju, tylko kilka się nie pokrywa ;) Namiętnie kupuję akcesoria kuchenne i książki, bo to dwie moje pasje. No i wodę piję wyłącznie butelkowaną, ale nie jest tego dużo, bo w ciągu dnia przyjmuję głównie hektolitry zielonej i czerwonej herbaty :) 1. gazet nie kupuję od wieków. co jakiś czas wystarcza mi zwykły skarb rossmannowy. 2. z książkami jest różnie- w zasadzie kupuję pozycje tylko kilku autorów, ewentualnie rzeczy bardzo sentymentalne, których nie chcę mieć w ebooku tylko na papierze. jak np. sobowtór profesora rawy szklarskiego- to książka mojego dzieciństwa. 3. świec nie kupowałam nigdy, mam kilka sztuk otrzymanych w prezencie, których ciągle nie mam kiedy „wypalić”. 4. tak jakoś byłam i pozostałam dzieckiem nie lubiącym słodyczy- o wielkanocnym czekoladowym zajączku najczęściej przypominam sobie w okolicach sierpnia ;-) 5. nigdy nie rozumialam osób kupujących kosmetyki na tony, no ale ludzie są różni 6. kieedyś, kiedyś miałam coś na punkcie kolorowych i zabawnych skarpetek, ale w sumie ich przecież nie widać, to teraz już aż tak nie szaleję, czasami kupuję coś po prostu dla siebie, ale w rozsądnej ilości. 7. kiedyś byłam torebkoholiczką, ale udało mi się wyleczyć tę jednostkę chorobową ;-) 8. nie mam dużo biżuterii, ale czasami zdarza mi się kupić jakiś drobiazg, to chyba jedna z niewielu słabostek na które czasami sobie pozwalam. U mnie w sumie bardzo podobnie, poza płytami. Te kupujemy i mamy ich trochę, bo muzyka z prawdziwej płyty i prawdziwych głośników brzmi zupełnie inaczej. Reply to Pola - Odpoczywalnia 6 lat temu Z „prawdziwej płyty” w sensie CD czy winylowej? Bo jeśli CD to przecież zupełnie nie ma różnicy – oba są plikami cyfrowymi. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Mp3 sa skompresowane stratnie, w przeciwienstwie do cd gdzie nie ma kompresji, wiec jest roznica w jakosci dzwieku. Nie jest slyszlana na ipodzie czy czyms takim, ale na wiekszym sprzecie bedzie slyszalna. Reply to Joanna 5 lat temu zgadzam sie. szczegolnie jesli ma sie dobry sprzet i nie mowie tu o glosnikach komputerowych :P Z wieloma rzeczami się zgadzam. Tzn. teoretycznie z wszystkimi – ale pewne rzeczy technicznie, to znaczy w praniu wychodzą inaczej. Jestem dopiero na etapie urządzania sobie życia, nowe mieszkanie, wciąż relatywnie nowe małżeństwo i własne życie ;) Staram się nie zagracić, ale też mam inny styl życia (np. gotowanie i wydawanie przyjęć jest moją pasją, więc moja kuchnia nie będzie minimalistyczna, choć nadal może być rozsądna!). Ale w tym wszystkim właśnie rozsądek jest kluczem – jeśli się kupuje, żeby kupować świadomie, a nie impulsywnie. Dobierać takie przedmioty, które naprawdę są użyteczne i dają szczęście. I wtedy może to być świeczka czy obrus ;) Jakze mi ten post był potrzebny! Bo tak właśnie jest, kupujemy niby drobne i nie za drogiw rzeczy, które zagracaja nam przestrzeń… Ja odpowiem, bo też kiedyś uważałam, że inteligent to powinien. I kupowałam i tygodniki opinii i babskie pisma. Tygodniki opinii porzuciłam, jak na placu zabaw zaczęłam czytać prasę/publikacje branżowe (jestem geodetą) jako te ważniejsze dla mnie. Jak już cokolwiek później kupowałam, to babskie pisma, bo na te „wydumane przemyślenia” już nie miałam ochoty. Babskie pisma porzuciłam, jak pojawiły się świetne blogi tematyczne, które imho wygrywają z pismami drukowanymi. Czasem tylko mąż się śmieje, że ja w „Czechosłowacji” żyję. Cóż, taki wybór. Ze mną nie pogadasz na temat aktualnych wydarzeń społeczno-politycznych. Czasem nawet czyste fakty do mnie nie docierają, o komentarzach nie wspomnę. Kiedyś mi było wstyd, teraz po prostu milczę jak ktoś mnie zagaduje. a ja tam lubię otaczać się ładnymi przedmiotami, a dzięki pudełkom do przechowywania wiem, że mam porządek w domu i nie mam niczego na wierzchu. mam 8 ozdobnych pudeł w całym domu, służą mi już kilka lat i nie wyobrażam sobie ich nie mieć – zwłaszcza gdy liczba mieszkańców domu wynosi więcej niż 2 osoby. tak samo jest z obrazkami czy innymi duperelami – jeśli ich ilość jest rozsądna to nie widzę w nich nic złego. Nie chciałabym krytykować postu, ale jak to mówią = nigdy nie mów nigdy i rozumiem, ze ktoś może czuć się komfortowo przy pustych ścianach, ja jednak lubię mieć w ramkach różne obrazki/zdjęcia/grafiki i nie czuję się stłamszona. Po prostu nie rozumiem takiego minimalizmu „na siłę” – ograniczmy się – ok, wiadomo, co za dużo to niezdrowo, ale nie popadajmy w kontrasty, że najlepiej mieszka się pustych ścianach i śpi na materacu. Reply to Paulina 6 lat temu Paulina , w tym momencie sama wrzuciłaś mnie w „kontrast”, o którym piszesz i od którego się tak odżegnujesz. To, że nie kupuję wielu rzeczy nie znaczy, że mieszkam w pustych ścianach i śpię na materacu. Też mam na ścianach kilka plakatów i obrazów mojej mamy i nie czuję się, jak to napisałaś, „stłamszona”. To nie jest minimalizm „na siłę”, to właśnie na tym polega minimalizm, że nie kupujesz rzeczy, które nie są potrzebne. Zawsze podziwiam Twoje podejście i zdolności do minimalizmu, co podkreślam w wielu komentarzach, zwłaszcza jeśli chodzi o szafę czy podejście do kosmetyków. Sama wydaję mnóstwo pieniędzy na rzeczy, które niekoniecznie są mi niezbędne, królują ubrania, książki, zwłaszcza te o dietach, kosmetyki, a także woski zapachowe. Sama nie wiem po co mi tyle tego, bo nasze mieszkanie jest zagracone już do granic możliwości. Niestety mam coś takiego, że jak coś zobaczę, to muszę to kupić już, teraz, natychmiast, bo potem może nie być… Ale nadal nie potrafię nauczyć się ograniczać… Jeśli chodzi o świeczki, ozdoby i inne pokusy z IKEA, jestem twarda jak stal – gdy się już wybieram do Janek, przeglądam dokładnie stronę sklepu i robię żelazną listę, którą drukuję i przez sklep idę jak czołg, realizując tylko i wyłącznie rzeczy z listy. Ponieważ nie lubię jeździć tam zbyt często, robię zapas ulubionych białych serwetek i świeczek – podgrzewaczy, i mam spokój na dwa lata ;) Naczynia i kieliszki do wina kupiłam hurtem raz – wszystko w bieli, więc nic się nie nudzi, wszystko pasuje i też jest spokój. Niestety podobna silna wola zupełnie nie dotyczy zakupów ubraniowych – lubię się „relaksować” przeglądając oferty sklepów, i jak łatwo się domyślić – nie jest to żaden relaks, bo zawsze znajdzie się coś fajnego, co buduje napięcie pt. „muszę to mieć”. Co prawda nie poszukuję swojego stylu, bo już go wypracowałam, a moja garderoba jest dość spójna i większość rzeczy pasuje do siebie nawzajem, ale jednak pokusa kupienia np. kolejnego „perfekcyjnego” białego T-shirtu jest silna i często źle się kończy (portfel wyje). Regularnie robię czystkę w szafie, bo lubię mieć mało rzeczy (oddaję przyjaciółce lub na aukcje dla schroniska). MARZĘ o dojściu do punktu, w którym nie będę chciała niczego wyrzucać i wymieniać na coś bardzo podobnego, tylko nowego. Książki kupuję falami – jak mnie najdzie, robię większe zakupy książkowe w dyskoncie online i potem mam zapas. Płyty CD to już rzadki zakup – niestety zdarza się w chwilach słabości „żeby puścić sobie to w samochodzie, bo mam dziś taki nastrój”. Kupno kolorowych pism staram się ograniczać, bo to jest również podyktowane chwilowym nastrojem. Idea minimalizmu przemawia do mnie w 10000% – muszę „tylko” znaleźć jakiś patent na swoje uzależnienie od nowych ubrań (które kuszą, bo zawsze są śliczne, uprasowane i pachną nowością). Walczę więc i tak łatwo się nie poddam ;) Już teraz drukuję sobie pliki, które mają pomóc mi uporać się z wydatkami i mam nadzieję, że to dobry start. Reply to Zuzka 6 lat temu Zuzka, spróbuję Ci pomóc. Widzę u Ciebie pewien mechanizm, który już dawno chciałam opisać na blogu. Stay tuned :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Super, bardzo się cieszę i będę śledzić bardzo uważnie wszystkie posty :) Z wyjątkiem punktu 15, ponieważ w UK woda z kranu nie nadaje się do picia, przybijam piątkę! Reply to Anna Bartnik 6 lat temu tak? ja pije już 11 lat i nadal lubię :) i nawet bardziej mi smakuje niż w Polsce. Co zresztą potwierdzają przyjezdni znajomi i rodzina – wszyscy chwalą kranówę w UK Reply to Agatha 6 lat temu Może to zależy od regionu? Między Manchester a Liverpool woda z kranu śmierdzi chlorem bardziej niż na basenie (to nasza druga lokalizacja, nie odnotowałam zmian w obrębie jednego miasta). Nadaje się tylko do mycia, nad czym ubolewam, bo butelkowana woda schodzi w ekstremalnych ilościach przy dwójce dzieci. Moja lista pokrywa się z Twoją, mam tylko problem z ciuchami. Zdradź mi jak Ty to robisz, że nie nudzą Ci się ubrania? Ja nie kupuje ich nie wiadomo jak dużo, ale na większość sprzed np. dwóch lat nie mogę już patrzeć. I nie chodzi o to, że sie zniszczyły tylko zwyczajnie mi sie opatrzyły i mam ich dość, chociaż wcześniej bardzo mi sie podobały. A Ty naprawdę chodzisz w swoich non-stop i to w niektórych od kilku lat i wciąż dobrze sie w nich czujesz. Jak to możliwe? :) Reply to Mała Kacha 6 lat temu Kacha, ale ja wbrew pozorom sporo rzeczy wymieniam. Mam ich mało więc relatywnie sporo mi się zużywa i wtedy szukam zamienników. Fakt, dużo ubrań ma 3-5 lat, ale właśnie przez cały projekt Szafy Minimalistki ćwiczę ich miksowanie i to chyba sprawia, że paradoksalnie mi się wcale nie nudzą :). Spróbuj skorzystać ze Slow Fashion Sudoku – może pozwoli CI świeżym okiem spojrzeć na garderobę. Do tego łatwość ubierania się, którą mi daje mała liczba ubrań wynagradza mi chyba wszystko :). Z Calym szacunkiem, minimalizm minimalizmem- sama jestem przeciwko zasmiecaniu mieszkania ale…ten post wyglada jak rachunek sumienia Pani po 80, ktora „nie kupuje bo juz mi Nic w zyciu nie potrzeba” ;) troszke spontanu… :) 1 swieczka jeszcze nikomu krzywdy ni zrobila;) pozdrawiam Reply to Kasia Os 6 lat temu Widzisz Kasiu, tylko na tym właśnie polega minimalizm, że nabywasz tylko te rzeczy, które są Ci potrzebne. A mnie nie są potrzebne kolejne świeczki. Twoje wybory będą inne, niezależnie czy masz 20 czy 80 lat ;). A spontan nie ma nic wspólnego z kompulsywnym, albo kompensacyjnym kupowaniem 10 świeczki. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu A nie mowie o kompulsywnym kupowaniu, a tym by czasem sobie odpuscic I kupic cos naprawde ladnego :) ja rowniez staram sie zyc w zgodzie z minimalizmem – oddalam/ wyrzucilam tony ubran itp, nie kupuje glupot, kazda rzecz ogladam I analizuje czy mi potrzebna, ale nie chce zyc w zupelnej ascezie:) Reply to Kasia Os 6 lat temu Założenie, że muszę sobie coś odpuścić jest pozbawione sensu. Tak samo jak założenie, że żyję w ascezie, bo nie kupuję określonych rzeczy. To by oznaczało, że minimalizm w życiu jest jak dieta, a czasami pozwalam sobie na ciastko. A to nie o to chodzi. Ja po prostu mam wysoką świadomość tego, co mi potrzebne, a co nie. To nie jest ograniczanie się, tylko wybór. A wtedy nie muszę sobie niczego „odpuszczać”. Po prostu wybrałam, że chcę przeznaczać pieniądze na rzeczy, które są dla mnie bardziej wartościowe. Na przykład, wolę jechać na wakacje niż kupić świeczkę, choćby najpiękniejszą. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Trudno mamy nieco inne zdanie, ale przykro, ze nie mozna go tu wyrazic… To moj pierwszy I ostatni udzial w komentarzach na tym blogu :( mimo wszystko pozdrawiam I zycze troche wiecej dystansu Reply to Kasia Os 6 lat temu Kasiu, szczerze mówiąc, nie bardzo rozumiem. Wyraziłaś swoje zdanie, ja swoje i teraz zarzucasz mi brak dystansu :). Szkoda, że nie chcesz rozmawiać, ale rozumiem i dziękuję za Twoją opinię :). Reply to Kasia Os 6 lat temu Kasiu Os, masz dużo racji z tym, ze minimalizm najlepszy jest dla starszej osoby, bo własciwie wszystko już ma i to w nadmiarze. A rzeczy nie niszczą się za szybko. Dla młodego człowieka jest to bardzo trudne wyzwanie. I trzeba zapytać siebie, czy rzeczywiście mamy na to chęć, czy , jak pisze Katarzyna K. jest to życie na wiecznej diecie, w wyrzeczeniach, co z góry skazane jest na porażkę. Ale zawsze to my woli świeczki, inny płyny do kąpieli, inny książki. Nie wydaje mi się, że trzeba koniecznie zmieścić się w foremce z napisem minimalizm, bo takiej foremki nie ma. Kto ustala, czy dobrze jest mieć 37 ubrań, czy wystarczy 10? Czy minimalizm to 2 pary butów czy 10? Dla mnie minimalizm to swiadomość, ze nie muszę mieć wszystkiego, co mi się spodoba. To też świadomość, ze nie kupując czegoś nie przyczyniam się do psucia klimatu, wykorzystywania ludzi, zaśmiecania planety. To pomyślenie o dzieciach i wnukach. Dlatego z każdego niekupienia jestem dumna, a żal błyskawicznie mija, z każdego potrzebnego zakupu także jestem dumna, a za zbędny wydatek się ganię. I obiecuję sobie, ze już nigdy więcej… na pewno nie jestem minimalistką i raczej nią nie będę, bo lubię kupować i lubię ładne otoczene, poza tym lubię zmiany, wiec nudzi mnie noszenie i używanie w kółko tego samego. Więc każde ograniczenie uważam za zwycięstwo świadomosci, którą uzyskałam czytając blog Simplicite. Reply to Riverina 6 lat temu Dzieki za ten post! Mysle dokladnie tak samo! Szkoda tylko, ze Autorka blednie mnie zinterpretowala :( kazdy wybiera I najwaznjejsze to byc swiadomym swych potrzeb – ja od conajmniej roku nie kupilam rzeczonej swieczki ani innej durnostojki, ale nie oznacza to, ze juz nigdy nie kupie :p Najwaznjejsze to nie popasc w obsesje bo z tym jak z dieta I efektem jojo Reply to Kasia Os 6 lat temu Kasiu, wydaje mi się, że właśnie Ty błędnie zinterpretowałaś Autorkę :). Zobacz, w tekście, jak i we wszystkich komentarzach mocno podkreślam, że to rzeczy, których JA nie kupuję, to MÓJ wybór. Dawno temu napisałam, że minimalizm to życie na własnych warunkach i to są właśnie MOJE warunki. To Ty zarzuciłaś mi brak spontaniczności, zachowywanie się jak 80-latka, obsesję i brak dystansu. A ja cały ten czas mówię o SWOICH wyborach. Żaden z Czytelników nie musi chcieć żyć dokładnie tak, jak ja, ale z drugiej strony moja postawa musi być mu bliska i inspirująca skoro tu przychodzi. Pozdrawiam :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu A ja nie chcialam nikogo obrazic, a jedynie wyrazilam moje skojarzenie poniewaz moja 80letnia babcia zawsze mowi, ze juz nic nie chce I nic nie kupuje ;) czesto tu po cichu zagladam I lubie twoj minimalizm I podziwiam bo mi blizej jednak do slow fashion innej blogerki;) Pozdrawiam szczerze :) Reply to Kasia Os 5 lat temu przeciez wyrazilas swoje zdanie a autorka bloga w kulturalny sposob przedstawila ci swoje zdanie i stanowisko. nie rozumiem o co ci chodzi? autorka bloga nie zgadza sie z tobą,uzywa racjonalnych argumentow a ty jestes wielce oburzona, ze nie mozesz wyrazic swojego zdania? ty tak powaznie? dystansu zdecydowanie zabraklo ale niestety tobie. osobiscie jeszcze nigdy nie spotkalam sie z taką kulturalną odpowiedzią na odmienne zdanie jak ta wyrazona przez autorke bloga. Autorka bloga mowi ci jedynie jasno i wyraznie, ze kupuje rzeczy POTRZEBNE DLA NIEJ SAMEJ. nie zaprzestala kupowania swieczek ale kupuje kolejne dopiero wtedy gdy zuzyje te ktore posiada juz w domu. Jej zycie nie zmieni sie na lepsze dzieki temu, ze kupi kolejną rzecz ktora z reszta posiada. Większości rzeczy również nie kupuję, zwłaszcza w nadmiarze, ale do kilku mam zdecydowanie słabość… głównie są to kubki i świece. I o ile te drugie kupuję już dużo razważniej i palę dość regularnie, tak na kubki nie mam żadnego usprawiedliwienia. Z ładnego napój smakuje mi po prostu lepiej ;D Co do kosmetyków, to z racji bloga kupuję ich wcale nie tak mało, ale staram się bardzo tego pilnować i teraz moje zakupy wyglądają już zupełnie inaczej, niż choćby jeszcze rok temu. Z gazet kupuję regularnie tylko jedną, którą wiem, że przeczytam w całości ;) Kasiu, A może chciałabyś napisać dopełnienie tego posta, czyli „co kupuję/ na co wydaję zaoszczędzone na niekupowaniu pieniądze”? Przyznam, że chętnie bym przeczytała nawet z samej z ciekawości co lubisz (poza podróżami:)). Post mi się podoba, bo pokazuję jak na drobnych kwestiach można oszczędzić dużo. Myślę, że niewiele osób wydaje na te 20 kilka kategorii ale sporo narzekających, że na nic ich nie stać myślę, że ma kilka z tych grzeszków na sumieniu. Może nie taki był Twój cel ale to super post o rozsądnym wydawaniu pieniędzy. A i masz dwie szesnastki. Reply to Kinga 6 lat temu Tak, dokładnie taki tekst mam w planach :). I też trochę taki miałam cel, żeby pokazać, że pozornie nieistotne zakupy przekładają się na spore wydatki. W książce mam poszerzoną analizę z kwotami. O, zaraz poprawię te dwie 16ki, dzięki! Możemy sobie przybić piątkę ;-) Niestety tylko z butelkowanej wody nie mogę zrezygnować, bo kranówka w moim mieście jest zdecydowanie niezdatna do spożycia. Co do pamiątek – z każdego miejsca przywożę 1-2 pocztówki, które trafiają do albumu razem ze zdjęciami z podróży, więc nie zagracają mi przestrzeni. Od pewnego czasu nie kupuję też książek – doczytam te, które mam i przerzucam się na e-booki, bo planuję zakup Kindle. Na szczęście moja biblioteka jest dość dobrze zaopatrzona w nowości, więc czytam głównie za darmo :-) Też staram się nie gromadzić niepotrzebnych rzeczy. (Nie)stety, mam słabość do książek – nie mogę przestawić się na ebooki. Teraz będą walczyła z pościelą i ręcznikami. Jeżeli to nie jest zbyt osobiste pytanie to mogłabyś zdradzić ile kompletów pościeli masz w domu? Ja nagromadziłam ich całkiem sporo, ale część z nich już jest lekko nadgryziona zębem czasu;-) Aktualnie, mam 3 komplety. Jeden kupiony pomyłkowo (zły rozmiar) do oddania. Poza tym, dwa używane na co dzień, na zmianę w zupełności mi wystarczają. Nie wiem, czy już o tym pisałam, ale pościel staram się kupować niedrogą i relatywnie często ją wymieniam, bo pozwalamy Neli spać w nogach łóżka. To sprawia, że szybko się niszczy (pościel, nie Nela ;)). Wszystkie punkty się zgadzają :D O tak, pod kilkoma z tych rzeczy mogłabym się podpisać bez zawahania. Ale jeśli chodzi o kawę nie do końca – kawa bez dostępu powietrza kwaśnieje – dlatego taka z termosa po czasie jest niestrawna do wypicia. Nie mam więc przekonania czy kawa w kubku termicznym to najlepszy pomysł. Ale możesz wyprowadzić mnie z błędu. Świetny wpis :) Większości rzeczy z listy też nie kupuję lub JUŻ nie kupuję. Co ciekawe, nie kupując tych rzeczy na co dzień, naprawdę miło jest zdecydować się na nie od święta. Np. zawsze gdy jedziemy na wakacje mój partner kupuje mi „Zwierciadło” do poczytania w samochodzie – to już jest jak rytuał. :) Co do książek, kupuję duuużo mniej niż dawniej, w zasadzie tylko wtedy, gdy mam pewność, że do książki będę często wracać i w formie ebooka mi nie wystarczy, ew. gdy myślę o książce jak o drogowskazie, który chciałabym dać do przeczytania mojemu dziecku. Takich książek jest niewiele. Niestety, najczęściej kupuję je po pierwotnym zakupie wersji elektronicznej ;) Też tak kiedyś myślałam, ale w praktyce, mimo że newsy mają wpływ na moje życie, to czy o nich wiem czy nie, niczego nie zmienia (poza nie denerwowaniem mnie). Od kilku lat nie oglądam telewizji, nie czytam gazet ani portali politycznych, a jednocześnie o wszystkich ważnych wydarzeniach wiem jeszcze tego samego dnia, np. z tablic znajomych na Facebooku. Przed wyborami z kolei przeprowadzam pogłębiony research i wtedy bardzo dokładnie wszystko studiuję. Zyskuję harmonię i dobre samopoczucie, a także czas na czytanie artykułów czy książek, które będą mieć realny wpływ na moje życie, np. tych związanych z rozwojem, inspirujących mnie, etc. Jeśli coś tracę na tej decyzji to co najwyżej poważanie w oczach osób, które uważają, że inteligent coś powinien (nie mam na myśli Ciebie :) ). Ale zupełnie mnie to nie dotyka, więc nie uważam tego za żadną stratę, a zyski widzę ogromne. :) Reply to Aneta Kicman | 6 lat temu Spoko. Kasię zapytałam jako gospodarza tek strony. Ciekawi mnie jednak każda opinia. A zapytałam dlatego, że mam wielu znajomych, którzy nie czytają gazet ani nie oglądają telewizji. A później przed wyborami pytają na kogo mają głosować bo nie wiedzą. Nie żebym była nie wiadomo jakim ekspertem, ale interesuję się i trochę zawodowo się tym param. Z jednej strony wiem, że ludzie są zmęczeni całym tym przekazem medialnym i wiecznymi aferami, ale są jednak specjalistyczne treści, które warto czasem poczytać. Mam na myśli chociażby prasę branżową dla prawników czy żółte strony w Rzepie. Zaś w niektórych tygodnikach godne uwagi są reportaże. Np. w Polityce mają świetne pióra jeśli chodzi o tematykę społeczną. A co do tematów politycznych to mamy tak prasę podzieloną, że albo jest prawicowa, albo lewicowa. Każdy kreuje przekaz gazety według swojej modły. Dlatego jeśli ktoś chciałby mieć wiedzę z obu stron zawsze radzę poczytać z jedne strony Do Rzeczy a z drugiej Politykę. Jednoprofilowe media to jednak nie tylko specyfika polska. Rozumiem jednak, że ktoś może być polityką zmęczony. Reply to Kasia z 5 lat temu Wydaje mi się, że kiedyś już o tym pisałam, ale może w książce… nie pamiętam. Nie jest łatwo znaleźć balans pomiędzy unikaniem nadmuchanych medialnie historii, a byciem świadomym obywatelem. Prasę branżową czytam w miarę potrzeb, naturalnie, chociaż mój zawód jest wysoce wyspecjalizowany i nie potrzebuję wiedzieć, co nowego np. w ordynacji podatkowej czy prawie papierów wartościowych. Przed wyborami wolę przejrzeć programy wyborcze poszczególnych partii, żeby wyrobić sobie zdanie, niż polegać na politycznym bełkocie w mediach. To mój kompromis. Reply to Aneta Kicman | 5 lat temu Na studiach tj. 10 lat temu od czasu do czasu czytałam Politykę, Gazetę Wyborcza, Newsweek. Potem przeszłam na „Do Rzeczy’, „W sieci”. Potem w 2012 r. sięgnęłam po „Gościa Niedzielnego” – jedyny tygodnik który zaprenumerowałam i prenumeruję do dziś. Bardzo polecam – mądre artykuły, nie tylko „kościelne” (choć tak wcześniej myślałam), poruszane tematy to: kultura, społeczeństwo, polityka, podróże, nauka. Polecam artykuły Tomasza Rożka o nauce. Ciekawostka : Gość Niedzielny ma najwyższą sprzedawalność, wyższa od Polityki, Wprost, Newsweeka. Ja muszę jeszcze sporo popracować nad takim minimalizmem… póki co kupuje i kupuje, ale w nowym mieszkaniu nie było nic :P Od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga, wcześniej czytałam tez Droga do minimalizmu i coraz częściej dochodzę do wniosku, że jestem minimalistką z urodzenia :D Serio, z tego, co wymieniłaś to chyba tylko dekoracje kupuję czasem niepotrzebnie. Ostatnio znów kupiłam dwa świeczniki a potem zajrzałam do szafki i okazało się, że stoi tam nieużywanych kolejne 5 ;) na szczęście dom jest duży, jest to gdzie rozstawić i cieszyć się wyglądem. No, ale fakt, ze świadomość już mam, ze to zupełnie zbędne. Trochę mam problem z pościelą, bo faktycznie jest jej dużo, ale tez dlatego, ze miewamy gości na noc a nie jest to coś, co można pożyczyć w razie potrzeby. Rozważam jednak, żeby oprócz naszych kompletów zostawić 4 komplety dla gości (tyle mamy dodatkowych miejsc do spania), a resztę wyrzucić/oddać w zależności od stanu. Reply to kpirozek 1 rok temu Super pomysł z tym wyrzucaniem!!! Czy nie będzie to bardziej minialistycznie w tym przypadku zachować tą resztę (ta używana wcześniej czy później się zniszczy i pójdzie na szmaty) I w przyszłości już nie kupować. Teraz wyrzucisz za parę lat musisz KUPIĆ (czy to jest w takim minimalistycznym duchu) Wyrzucać dla samej idei wyrzucania, sztuka dla sztuki. Prawie pod każdym z tych punktów mogłabym się podpisać (alkohol i papierosy nigdy mnie nie dotyczyły), choć te pudełka do przechowywania to jeszcze u mnie nie takie 100%, choć mogę się bez tego obejść. Kiedyś dużo robiłam różnych organizerów, teraz zupełnie tego nie potrzebuję. Choć ostatnio kupiłam pudełka do przechowywania i cieszę się, bo dobrze mi służą, ale jednocześnie wiem, że więcej w tym momencie nie potrzebuję. Dzięki za ten wpis, bo uświadomiłam sobie jak w ostatnich latach wiele się u mnie zmieniło pod względem takich przydasi i jestem z siebie dumna :) Ale mi się podoba ten post! Nie mogę się powstrzymać i piszę o sobie: 1. Świece Nie tylko nie kupuję ale i nie używam. Dwie naprawdę piękne, otrzymane jako prezenty zachowałam jako dekoracje 2. Dekoracje Nie kupuję… za to zbieram co nieco… Skarby trzymam w piwnicy, rotacyjnie wynoszę na górę w zależności od sezonu. Poza tym wykorzystuję prace plastyczne moich dzieci, kwiaty, owoce… Np. jesienią układam orzechy w ceramicznym naczyniu do zapiekania, latem będą to muszle (uzbierane), zimą wystawię stary radioodbiornik albo grill od syrenki. Na ścianie powiesiłam mapę Azji wyszperaną w starym budynku… W zasadzie dekoruję tylko komodę w przedpokoju – na wprost wejścia. Jej dekorowanie to taki sezonowy rytuał: O! Idzie Wielkanoc – pora na bazie i pisanki! W pozostałej części domu wolę puste płaskie powierzchnie. I jeszcze- czy ładna lampka na biurku do dekoracja czy nie? No tak… i czy zbieraczka może być minimalistką? 3. Gazety Kupuję sobotnią wyborczą z WO. Starcza mi na tydzień. Poza tym śledzę paru polityków i dziennikarzy na twitterze (są to przedstawiciele prawie wszystkich opcji politycznych). Ze dwa lata temu odcięłam się od magazynów kobiecych i plotkarskich portali. Zupełnie nie wiem co słychać u Beckhamów. Czytam kilka blogów – jako czytnika używam i polecam feedly. Co do kontrowersji… Czytanie programów wyborczych to nie najlepszy pomysł. Zazwyczaj są to obietnice bez pokrycia. „Po czynach ich poznacie”. Przyznaję, że bycie na bieżąco bywa przygnębiające. Ale coż począć… 4. Książki Przede wszystkim ebooki – obecnie mam abonament na Legimi. Córka woli papierowe – wiec kupujemy jak wychodzi kolejny tom ulubionej serii. 5. Płyty Abonament Spotify 6. Papiernicze Używam rozmaitych aplikacji – dysku gogle. Kalendarz dostaję służbowo – używam go na zebraniach gdzie nie mam komputera – żeby notować. 7. Biżuteria/Ubrania Biżuterii raczej nie noszę. Próbowałam, ale jakoś nie lubię jak mi coś dynda. Mam „markowy” zegarek vintage (prezent od męża), korekcyjne okulary (zwykłe i w wersji przeciwsłonecznej), no i obrączkę. Noszę paski, chusty (po babci).. Ubrania. Mam wrażenie że zdecydowana większość (choć nie wszyscy) osób deklarujących, że kupują „mało” kupuje po prostu mniej niż by chciało. Stąd mało to może być nawet kilkadziesiąt sztuk rocznie. Przede wszystkim kupuję gdy muszę wymienić coś z mojej bazy – bo się zniszczyło. Najczęściej chyba t-shirty i buty (ta sól i te szpary w chodnikach!). Bluzki, płaszcze, sukienki służą mi po kilka lat. Prowadzę listę rzeczy, których potrzebuję: teraz są na niej brązowe sandały na obcasie (ale nie za wysokim i nie na koturnie) – takie w stylu safari / massimodutti i biała letnia sukienka za kolano. Nie przypominam sobie, żebym od wielu lat kupiła coś „modnego” – typu baskinki w minionym sezonie czy klapki z futrem w tym. Chociaż… mam dżinsy z dziurami :P i już trzeci rok w nich chodzę. 8. Kosmetyki Zużywam do końca. Krem na noc/dzień. Jakiś żel do mycia twarzy. Szampon. Puder od swięta i tylko lekko kryjący (raczej jakaś baza rozświetlajaca). Za to szminek mam cztery: różową, jasno czerwoną, ciemno czerwoną i cielistą. Dwa tusze: czarny i brązowy. 9. Kubki/filiżanki I jeszcze szklanki do wody/soku. Minimalna ilość – jednak trochę tego potrzeba na 6-osobową rodzinę i jeżeli trzeba zapełnić dużą zmywarkę. Czyste szkło lub biała ceramika. 10. Zastawa kuchenna Jak wyżej. 11. Kuchenne akcesoria Gotuję (w stylu mise en place) i trochę rzeczy potrzebuję. Dziś mam w planach leczo z cukinii. Rodzina ma się najeść i jeszcze bym chciała zamrozić. To oznacza olbrzymi gar :) Tareczka jest potrzebna do ścierania parmezanu i gałki. Bez robota bym nie zagniotła kilo mąki na pizzę. Do tego przyprawy, słoiczki, saszetki… 12. Obrusy/podkładki na stół Jeden wiekowy obrus po mamie – na wigilię. Stół w kuchni, na którym gotuję i przy którym jemy jest poznaczony kółkami i rysami – ale mi się podoba. 13. Słodycze Mąż niestety zajada i kupuje. No i ten Mikołaj znosi, i co chwilę ktoś ma urodziny… Osobiście nie lubię w ogóle słodyczy. Nawet lodów. Wolę korniszony. 14. Alkohol Lubię wino i kupuję. Do picia i do gotowania. 15. Papierosy Nigdy 16. Butelkowana woda mineralna Mam brita. Ale mocno gazowaną wodę też lubimy więc kupujemy. 17. Imprezy „na mieście” Też wolę domówki – najlepiej u mnie w domu :) Podczas wakacji i na wycieczkach odwiedzamy restauracje – szczególnie w poszukiwaniu lokalnych smaków. Zdjęcia potraw i wspomnienie smaku to nasze wakacyjne pamiątki (oprócz muszelek i kamyków ofkors) 18. Kawa „na mieście” Niet. Czasem, gdy droga daleka to ewentualnie latte na orlenie. 19. Karty abonamentowe Opieka lekarska – mam kartę z pracy do lekarzy specjalistów i korzystam. Siłownia – z dużym dofinansowaniem z pracy (aż żal i wstyd, że nie korzystam). Jak pisałam – opłacam spotify i legimi. Do tego Netflix. 20. Psie gadżety Dzieci kupują za kieszonkowe. A niech tam :P 21. Pamiątki Muszelki, kamyki, woda morska w butelce. W tym roku nawet dzieci się dostosowały. 22. Akcesoria do zdjęć Nic 23. Pudełka do przechowywania Mam kilka (np. koszyków w kuchni, segregatorów na domowe papiery, do zamrażarki) – więcej nie potrzebuję. Witaj Kasiu, dziękuję Ci za ten post, bo mimo, że staram się jak mogę ograniczać przedmioty wokół siebie, to nadal takie wpisy otwierają mi oczy. Pamiątek, gadżetów i ogólnie dupereli nigdy nie znosiłam, z zakupem nowych książek nieustannie walczę, bo mam polonistę w domu :) Ale zaciekawiła mnie kwestia wody. Sama wielokrotnie słyszałam, że woda w moim rejonie (Warszawa, okolice Parku Skaryszewskiego) jest świetna, i po Twoim wpisie zaczęłam ją pić prosto z kranu, niczym nie śmierdzi, nie ma w ogóle zapachu i zupełnie neutralny smak. Moje pytanie jest takie, czy Ty filtrujesz wodę, czy pijesz taką prosto z kranu? Reply to Magdalena 5 lat temu Prosto z kranu :). Witam. W zasadzie mogę podpisać się pod większością stwierdzeń. Co do książek mam słabość… pewnie też z racji zawodu, który wykonuję pracując w wydawnictwie ale czasem lubię mieć konkretny tytuł u siebie na półce. Trudno. Wtedy kupuję ale często trafiają mi się okazje albo idę do Składu Tanich Książek. Bardzo dużo jednak wypożyczam z biblioteki publicznej. To cudowne miejsce. A książki dezynfekuję i obkładam w swoją papierową obwolutę (zauważyłam, że sporo ludzi ma właśnie z tym problem, ja też do nich należę, że ktoś już dotykał egzemplarza a poza tym chronię przed wścibskim wzrokiem współpasażerów w środkach komunikacji, nie lubię jak ktoś zagląda co czytam). Swoją szafę ogarnęłam choć buty to moja druga słabość ale czekam zawsze na wyprzedaże i wtedy dokupuję coś brakującego mi do stylizacji. Generalnie od dłuższego już czasu jestem też minimalistką, staram się we wszystkim, to faktycznie bardzo ułatwia życie a pokusy są!!!Dlatego też często bawię się w recykling, przerabianie przedmiotów do dekoracji. Przedmioty użytkowe zminimalizowałam. Prawda też jest taka, że czasem mam poczucie iż mnie coś omija… bo wszystko kontroluję i czegoś sobie odmawiam ale to chwilowe. Jak chcę iść na dobrą kawę z ciachem, idę bez skrupułów bo zdarza się to rzadko, kupuję ulubiony babski miesięcznik bo to dla mnie też relaks po pracy móc usiąść na balkonie i zatopić się w lekturze. Nie udało mi się jednak nakłonić mamy do tego typu zmiany życia. Ciuchy wysypują się z szafy a i tak dokupuje kolejne… Cóż może z czasem. no świetnie! Część z tych rzeczy rzeczywiście jest kompletnie niepotrzebna do życia! ;) Też staram się unikać chociaż bywa ciężko! ;) Reply to Ania Kalemba 1 rok temu To po co się przymuszać jeśli to tak ciężko. Chyba żadna kara nie grozi za unikanie przymuszania Nigdy nie robię list przed zakupami, kupuję za to tylko to, co potrzebne lub co mi się naprawdę podoba i pasuje do innych rzeczy, natomiast ja mogę tak robić, ponieważ dokładnie wiem, co mi odpowiada. Impuls? Czemu nie? Taka rzecz bardzo cieszy, nie jesteśmy zakupowymi męczennicami. Lepiej kupić czasem coś mniej potrzebnego, niż potem latami wyrzucać sobie, że się nie zakupiło jakiejś wyjątkowo pięknej filiżanki w Barcelonie, a cóż, nie wyskoczymy tam jak do sklepu za rogiem. Natomiast ja nie mam żadnej, ale to żadnej żyłki zbieractwa, wręcz nie lubię starych rzeczy, bibelotów i łatwo się ich pozbywam. W ogóle nie przywiązuję się do przedmiotów a każda rzecz, której się pozbywamy, robi miejsce dla następnej, albo po prostu „robi” przestrzeń i więcej powietrza wokół nas. Joanna Zawadzka właściciel, redaktor prowadzący, portal Temat: Strona, na której możesz sie poradzić co wybrać, co kupić... Tu są codziennie nowe wiadomości, informacje z branży wyposażenia wnętrz, porady dotyczące urządzania mieszkania. Można zadać pytanie, a eksperci na nie odpowiadają Polecam! Barbara B. profesjonalna obsługa kampanii reklamowych w internecie Temat: Strona, na której możesz sie poradzić co wybrać, co kupić... Ja też polecam, znalazłam na tej stronce wiele ciekawych inspiracji do urządzenia mojego mieszkania :) Temat: Strona, na której możesz sie poradzić co wybrać, co kupić... Witam i zapraszam do Galerii Luster - indywidualnie wykonywane lustra mogą być najpiękniejszą ozdobą wnętrza więc warto może poszukać u nas czegoś ciekawego. Serdecznie zapraszam Ula Kowalczuk

co kupic osobie ktorej sie nie zna